Pstryk, pstryk
No i odchodzi kwiecień. To był kolejny miesiąc, który współpracował z przysłowiami. Taaak, kwiecień plecień, bo przeplata… i to jak przeplatał! W nocy -13, by w dzień poopalać się na słoneczku w 15 stopniach na plusie. Deszcz, który zamieniał się w śnieg. Efekty niesamowite. Wychodziłam na spacer z aparatem w pełnym słońcu, a wracałam oblepiona białym puchem. Święta spędziłam głównie na spacerach. Nie wszystkie zdjęcia wyszły tak, jakbym sobie tego życzyła, ale zawsze to jakaś pamiątka. Szczególnie dumna jestem z „upolowania” łosia, sikorki budującej gniazdo oraz z żurawia podnoszącego się do lotu.