Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2024

Po prostu – jestem Hildur

Obraz
„Hildur. Walka. Służąca Odynowi walkiria. Patronka wojny i wróżka śmierci, której zadaniem było decydować podczas bitwy, kto ma zwyciężyć, a kto zginąć”. Bardzo lubię literaturę skandynawską i to nie tylko kryminały, choć po nie sięgam najczęściej, ale również książki obyczajowe czy reportaże. Fascynuje mnie odmienność, sposób życia i postępowania ludzi, którzy mieszkają w małych, hermetycznych społecznościach, z utrudnionym dostępem do opieki medycznej czy szerokiej gamy artykułów spożywczych. Żyjących w miejscach, w których przyroda nie rozpieszcza, a żywioły dają o sobie znać o wiele częściej niż w innym rejonach świata. Islandia zawsze kojarzyła mi się przede wszystkim z zimnem, pustkowiem i mrokiem. Jest to więc świetne miejsce na obsadzenie fabuły thrillera. Czy Hildur zmroziła krew w żyłach? „Islandia jest odległa od reszty świata. Samotna, mała, pokryta lawą i lodowcami wyspa pośrodku zimnego morza”. Oficer śledcza Hildur zmagająca się z nierozwiązanym dramatem z dzieciń...

Kocie uniwersum

Obraz
„Badania naukowe potwierdziły hipotezę, że opiekunowie mający większą wiedzę odczuwają mocniejszą więź z kotem, a dodatkowo zgłaszają mniej problemów z zachowaniem niż opiekunowie, którzy nie wykazują się dużą znajomością kociego świata”. Od kiedy sięgam pamięcią, w moim życiu był przysłowiowy Azor i przysłowiowy Mruczek. Nie wyobrażam sobie domu bez zwierzęcia, więc aktualnie jestem opiekunem psa oraz czterech kotów. Fantastycznie jest obserwować ich zachowania, zabawy, hierarchię podczas posiłków, jak się szykują do snu i jak sobie układają relację w stadzie, w którym wszyscy żyjemy. Z przyjemnością więc sięgnęłam po Tajemnice świata kotów. Jak zrozumieć swojego mruczącego przyjaciela . Uważam, że takich publikacji nigdy dość, by pogłębiać wiedzę na temat potrzeb gatunkowych. To jedyny sposób by jak najlepiej wszystkim się żyło i współżyło. „Koty to indywidualności, które – jak doskonale wiemy – lubią wychodzić poza utarte schematy, utrudniając życie opiekunom, behawiorystom, lekar...

Puzzle, puzzle - świątecznie!!

Obraz
Grudzień to dla mnie magiczny miesiąc. Od zawsze lubiłam okazjonalne duperelki: kurczaczki na Wielkanoc, motyle na wiosnę, jeże i sowy na jesień itp. Kiedyś jednak święta nie robiły na mnie większego wrażenia. Lubiłam czas wolny i tyle. Jednak wraz z wiekiem dojrzałam do zerwania toksycznych relacji, dorosłam do cieszenia się z małych rzeczy. Dzięki temu teraz jestem w stanie w pełni odczuwać magię i radość ze świąt. Nie sprzątam domu na błysk, bo robi się to na co dzień szczególnie przy piątce zwierzaków. Nie zaciskam nerwowo zębów, by było tych 12 potraw i jeszcze ciut. Nie latam z obłędem w oczach po galeriach, by kupić prezenty. Dojrzałam do tego, by wrzucić na luz i po prostu cieszyć się wolnymi chwilami pełnymi ciepła, spokoju i radości z przebywania z rzeczywiście bliskimi mi ludźmi, którzy wspierają, życzą mi dobrze i szczerze nie tylko od święta, ale przez cały rok. Mikołaja oraz przygotowującego się do wyprawy beztroskiego Renifera układałam w upalne dni, by się trochę ochł...

Ten ostatni rok

Obraz
„Nie chcemy, żeby jedno z nas umarło przed drugim. Nie chcemy żyć bez siebie… wolimy sami zadecydować o końcu naszej historii”. Zastanawiacie się czasem, jak to będzie, gdy poczujecie, że życie powoli już się wymyka z rąk, że choroba mimo leczenia i wszelkich starań zaczyna zwyciężać? Ja u kresu najbardziej będę się bała nawet nie tyle samotności, ile niedołężności i zależności od innych i niekoniecznie bliskich mi osób. Evelyn już od jakiegoś czasu gorzej się czuła. Diagnoza, którą postawili lekarze, nie zostawiła nawet skrawka miejsca na nadzieję. Mąż Joseph był zdruzgotany wiadomością, a po przeżytych wspólnie sześćdziesięciu latach nie wyobrażał sobie ani minuty spędzonej na świecie bez swojej ukochanej, z którą tyle przeszedł. Zrobili rodzinny zjazd, na którym ogłosili, że najbliższy rok będzie ostatnim w ich życiu, bo chcą odejść wspólnie i na własnych warunkach. Dla ich dorosłych już dzieci wiadomość była szokiem, z którego długo nie mogli się otrząsnąć. Nie chcieli przyjąć ic...

Babski wypad

Obraz
 „Nie warto bez pytania komentować cudzego życia, nawet jeśli obiektywnie wydaje się nie najlepiej zorganizowane”. Zakładaliście się kiedyś o coś, a potem zupełnie o tym zapomnieliście? Czasem się rzuca słowa na wiatr, a po czasie one do nas wracają w najmniej odpowiednim momencie. Na przykład, kiedy jest się w szale przedświątecznych przygotowań. Przekonały się o tym bohaterki najnowszej powieści Małgorzaty Lis. „Za dwadzieścia lat wyjedziemy gdzieś razem przed świętami. I niech się wali, niech się pali”. W pierwszej klasie liceum Monika, Marcelina, Klara, Blanka i Łucja, pakując świąteczne prezenty, założyły się, że za dwadzieścia lat na kilka dni przed świętami rzucą wszystko i razem gdzieś wyjadą. Wtedy wszystko wydawało się takie jasne, zabawne, proste i logiczne. Dwadzieścia lat później niespodziewany telefon przypomniał Monice o zakładzie. Nie utrzymywała szczególnych relacji z przyjaciółkami z liceum, ale postanowiła zaciągnąć je na wyprawę w górską głuszę zgodnie z zakłade...

Air – zdrowo, szybko, smacznie!

Obraz
Na samym wstępie muszę zaznaczyć, że całkowicie zgadzam się z Autorem, że polska nazwa dla Air Fryer, czyli frytkownica beztłuszczowa brzmi po prostu okropnie. Nie dość, że mało apetycznie i przekonująco, to jeszcze kojarzy się tylko z jednym daniem, a właściwie dodatkiem. To mylące i krzywdzące, ponieważ w tym małym piecu można wyczarować istne cuda i zapomnieć o piekarniku. Autor więc wpadł na pomysł własnej nazwy: wiatropiec. Potrawy z Air są zdrowsze, bo z minimalną ilością tłuszczu. Robią się szybciej, przez co zaoszczędza się czas w kuchni, daje też pewne oszczędności, jeśli chodzi o prąd. Udka z tej magicznej maszyny są cudownie kruche i soczyste ze skórką, która rozpływa się w ustach i zrobione w 40 min, a nie przez półtorej godziny. Jestem zachwycona tym wynalazkiem i dlatego skusiłam się na książkę dziennikarza i popularyzatora domowej sztuki kulinarnej Pawła Lorocha, który również pozwolił sprzętowi zamieszkać w swojej kuchni. Publikacja nie tylko przekazuje sporą wiedzę jak...

Zbiór klasyki opowieści detektywistycznej

Obraz
„Nie czytajcie tych opowiadań w metrze czy też w samochodzie. Czytajcie je wygodnie usadowieni na fotelu lub łóżku, z plecami podpartymi poduszkami, w czasie przeznaczonym na relaks, popijając herbatę, a może nawet kieliszek dobrego porto. To dopiero jest rozkosz!”. Pierwsze, co zwraca uwagę przy najnowszym literackim dziecku Ottona Penzlera to gabaryty. Nie sądziłam, że w tym przypadku między tytułem a wielkością i jakością publikacji będzie aż taka zbieżność. Nie ukrywam, że troszkę mnie to zszokowało, ale na plus. Nie będę się wikłała w opisy opowiadań, które są zawarte w tym wielkim zbiorze, bo to się mija z celem. Grunt, że zebrane opowiadania są dość równe, intrygujące, klasyczne, ciekawe i z pewnością każdy wśród nich znajdzie coś dla siebie i takie, do których co jakiś czas z przyjemnością będzie wracał. A jest z czego wybierać! Co do autorów to mamy ich całą plejadę od tych bardziej do mniej znanych. Są więc opowiadania autorstwa niezrównanej Agathy Christie, Erle Gardnera c...

Niepowtarzalny zapach świąt...

Obraz
„Na wzgórzu było prześlicznie. Jak okiem sięgnąć rozciągał się zimowy krajobraz, gdzie dziewiczy śnieg skrzył się w krótkotrwałym blasku słońca. W górze wzdychały sosny, zimowe ptaki przemykały tu i tam, a we wszystkich udeptanych miejscach wyrastały drobniutkie iglice wiecznie zielonych gałązek gotowych pełnić swój świąteczny obowiązek”. Jestem osobą mało wymagającą i doceniam każdą porę roku i przeważnie lubię wszystkie miesiące, bo staram się głównie dostrzegać pozytywy. Nieodmiennie jednak od wielu lat cieszę się jak dziecko, kiedy kartka kalendarza przewraca się na grudzień. Ten miesiąc darzę szczególną estymą, ponieważ jestem zakochana w świętach i w całej ich otoczce. Może i jest trochę kiczowato, siedząc wśród ledowych lampek w kształcie gwiazdek, pośród świec o zapachu goździków i pomarańczy, otoczona blaskiem choinki i wesołymi skrzatami ustawionymi na parapecie wśród gałęzi ostrokrzewu. To jednak sprawia, że w ponure, krótkie godziny szybko ładuję baterie, nawet po ciężkim...

Pstryk, pstryk

Obraz
Listopad to nie tylko dni ostatnich liści na drzewach, spadek temperatur, mgły, ciemne poranki i ponure długie wieczory. Listopad to również nostalgia i cisza, która aż rozsadza uszy. Taki smutek przyrody: nie słychać radosnego brzęczenia owadów, szelestu liści, ptasich treli… jest tylko pustka, która wzmacnia melancholię. Ten listopad w mojej okolicy był bardzo smutny – można było zobaczyć i poczuć promienie słońca zaledwie kilka razy. Reszta dni tonęła w nieprzyjemnym półmroku. Wszechobecna wilgoć przenikała aż do szpiku kości, a więc liczba bardzo długich spacerów była ograniczona do szybkich 3-4 kilometrowych marszy. Dobrze, że grudzień za pasem. Świąteczne ozdoby i przygotowania postawią mnie do pionu i wyrwą z marazmu… Przynajmniej taką mam nadzieję!