Kiedy pada śnieg, śnieg, śnieg...
„Czy nie chciałam, żeby zdarzyło się coś niespodziewanego? Uważaj, czego pragniesz – zostałam zasypana i nie mogę ruszyć się z domu. Czeka mnie samotna Wigilia i to chyba tyle minusów. Największym plusem jest to, że nie będę musiała znosić towarzystwa zrzędliwej ciotki. W końcu ten dzień spędzę inaczej. Tak przecież chciałam”.
Uwielbiam w miesiącach od listopada do końca lutego sięgać
po powieści świąteczne lub okołoświąteczne. Nie tylko są dobrym przerywnikiem
od thrillerów, które w nadmiarze pochłaniam w ciągu roku, ale i wprowadzają w
błogi nastrój, odprężają i uspokajają. Stanowią doskonały reset po zabieganych
godzinach. Na dobry początek sięgnęłam po książkę Małgosi Mroczkowskiej między
innymi dlatego, że liczy sobie tylko 100 stron, więc uznałam, że idealnie
nadaje się na uspokajający wieczór z rozgrzewającą herbatą.
Mariola to młoda rudowłosa dziewczyna, która porzuciła marzenia o salonie fryzjerskim w wielkim mieście i została na wsi w domku odziedziczonym po ukochanej babci. Za jedynego towarzysza miała psa, bo życie uczuciowe nie za bardzo jej się udało. Dziewczyna jednak oswoiła samotność i żyła dość szczęśliwie z dnia na dzień. Tymczasem nadeszły kolejne święta. Trzy wydarzania sprawiły, że jej życie zmieniło się o 180 stopni. Została całkowicie zasypana przez śnieg i nie mogła wyjechać na święta do rodziny, niespodziewanie zapukał do jej domu mężczyzna, który w drodze na Wigilię utknął w zaspach i ucieczka z więzienia groźnego przestępcy, za którego została wyznaczona wysoka nagroda. Mariola życzyła sobie na święta odmiany, ale czy dokładnie o to jej chodziło?
Z reguły opowieści, których akcja toczy się w okresie
świątecznym, są przesłodzone, schematyczne i bardzo przewidywalne. Zawsze
występuje w nich motyw przebaczenia, pojednania i miłości. Zarówno tej świeżo
odnalezionej, jak i tej, którą się utraciło lub o niej zapomniano w natłoku
codziennych spraw i rozterek. Jednak odnoszę wrażenie, że z roku na rok tego
typu książki odbieramy inaczej. Przez te wszystkie miesiące chcąc nie chcąc
nosimy bagaż kolejnych nowych doświadczeń, spełnionych lub utraconych marzeń,
inne otaczają nas troski i kłopoty. Dlatego uważam, że takie historie są
potrzebne, a to, co nas kiedyś w nich irytowało i powodowało przewracanie
oczami, po czasie pozytywnie nastroi i przymusi do refleksji.
Małgosia Mroczkowska stworzyła nowelkę, która idealnie wpasowuje się w świąteczny klimat i nastrój. Jest miło, czasem zabawnie, czasem tajemniczo, ale to historia z przesłaniem, a nawet z dwoma. Pierwsze i najważniejsze, to takie, że trzeba być zawsze sobą. Nie można dać się stłamsić przez partnera, być na każde zwołanie, spełniać zachcianki. Bycie razem to wspólne dzielenie radości i trosk, zgodny kierunek myślenia o codziennych sprawach, to też asertywność, ale i umiejętność zawierania kompromisów. Nie można stracić części siebie, całkowicie podporządkowując się woli drugiej strony, bo życie wtedy nie będzie ani spokojne, ani szczęśliwe. Druga myśl, która mi przyszła do głowy po zakończeniu lektury jest taka, że czasem trzeba dojrzeć do trudnych decyzji i spędzić święta tak, jak się chce, a nie jak mówi tradycja czy jak wyobraża to sobie rodzina. Dlaczego mamy się spotykać przy wigilijnym stole z osobami, które widzimy raptem kilka razy do roku i wymieniamy zdawkowe uprzejmości? Dlaczego mamy się dzielić opłatkiem i prezentami z kimś, kto na co dzień nas nie szanuje i za nami nie przepada? Bo tak wypada? Bo co ludzie powiedzą? Bo ciotka „piąta woda po kisielu” się obrazi? Ja pod tym względem dojrzałam dopiero kilka lat temu i przestałam spełniać oczekiwania innych. I od tego momentu naprawdę odczuwam magię świąt, ponieważ celebruję je bez zbędnego stresu: w spokoju i w przyjemnej atmosferze, zasiadając do stołu tylko z najbliższymi sercu osobami.
„Piękny taki zaśnieżony świat. Jest jak w bajce. Ale ile przez ten śnieg problemów...”.
Za możliwość zapoznania się z treścią świątecznej noweli dziękuję Autorce!
Tymczasem na stronach Bonito czekają na Was:
Zanim powiesz żegnaj do kupienia na Bonito
Nic takiego do kupienia na Bonito
Śnieg przykryje do kupienia na Bonito

Witaj też ranny ptaszku. Ja ze świątecznych książek z kolei uwielbiałem Cecelia Ahern "Podarunek". Coś blogger szwankuje i nie pokazuje aktualnych postów. Mamy nareszcie przedświąteczny piątek. U mnie najgorsze sprzątanie za nami , w poniedziałek i wtorek tylko kosmetyka. Dziś tylko śmieci, odebranie zakupów i wniesienie ich na czwarte piętro i lektura. W sobotę zakupy, zaś w soboty się jak wiesz - restartuję - nie czytam. Bo magluję m.in ciężkie teraz "Języki indoeuropejskie" dwa tomu. Udanego Anka piątku i weekendu. U mnie mgła, przymrozek i czyste niebo.
OdpowiedzUsuńJa nawet nie miałam kiedy się zabrać za jakieś porządki, wiecznie coś pilnego wyskakiwało do załatwienia, ale w sobotę się wezmę, bo w z kolei zakupy mam ogarnięte w całości i w weekendy nie chodzę po sklepach. W planach mam też produkcję śledzi, więc raczej będę miała przymusowy detoks od lektur.
UsuńPozdrawiam. U nas też mgliście i jest lekki przymrozek.