Pstryk, pstryk

Trudno mi coś napisać o październiku. Minął szybko i na szczęście bez większych zdarzeń i wydarzeń. Nie było jakoś specjalnie dobrze, ale też i nie było tragedii. Zrobiło się zimno, buro, deszczowo i ciemno. Jedyny plus, że przez szybko zapadający zmrok przestało mnie „nosić” i myślałam, że będę miała więcej czasu na mozaikę, puzzle i książki, ale to tylko taka ułuda. Od listopada znów zaczynam fizjoterapię, więc nowy miesiąc też zleci ekspresowo. Wszystko zmierza już powoli ku końcowi, zostały ostatnie dwa miesiące roku, kiedy to minęło?

 



















Pierwsze poranne przymrozki…





Ten sam fragment drogi w odstępie tygodnia…






Widok z kanapy po opadach deszczu (prawie ciągle pada dlatego promienie słońca to rarytas)



Komentarze

  1. No właśnie Anka - kiedy to zleciało ? I leci, leci, zdjęcia przepiękne, staram się teraz więcej zwracać uwagi na przyrodę. U mnie dość dobrze, czytam bardzo dużo, pod koniec dnia padam. I ta zmiana czasu. Dziś mam luźniejszy dzień - wtorek - ale jeszcze nie odsapnąłem po lataninie przed pierwszym listopada. I najlepiej tak jakoś czuję się w nocy, jednak listopadowe zachody Słońca są nieco "demoniczne". Teraz - wtorek o 4.30 - pięknie świeci Księżyc u mnie, Pełnia w środę. Wszystkiego dobrego Ci życzę w listopadzie :-) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję. Zmianę czasu musiałam odchorować, nie widzę już sensu jej zmiany. U nas mgła, więc znów niezbyt fajne warunki do jazdy i mimo zapowiedzi jest dość chłodno. Różne owady i robaki próbują wtargnąć do domu by przezimować.
      Pozdrawiam, trzymaj się!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pstryk, pstryk

Air – zdrowo, szybko, smacznie!

Ten ostatni rok