Co chatka to zagadka?


„Problem polega na tym, że tajemnica zaczyna z czasem żyć własnym życiem. Kiedyś wierzyłam, że jeśli nie będę myślała o tym, co się stało, to sekret zacznie więdnąć i w końcu umrze. Ale tak się nie stało. Tkwi w ciągle rosnącej sieci oszustw i kłamstw, niczym tłusta mucha złapana w pajęczynę. Jeśli teraz powiem, choć słowo, trzeba będzie wszystko rozerwać. Muszę wiec milczeć. Muszę go chronić. Chronić mój sekret. Robię to, odkąd pamiętam. Trzymam go w bezpiecznym miejscu.”

„Wdowa” była dość interesującym debiutem Fiony Barton, więc z ciekawością zabrałam się za II część przygód dziennikarki Kate Waters.



Wszystko zaczęło się od kilku zdań w gazecie: „Znaleziono ciało niemowlęcia. Na placu budowy w Woolwich wykopano szkielet małego dziecka. Policja prowadzi śledztwo.

Wydawać by się mogło, że to tekst jeden z wielu, jakie można wyczytać w gazecie, ale trzem kobietom wiadomość wycisnęła powietrze z płuc. Jednak każdej z innego powodu. Emma, Jude, Angela. Różne kobiety w różnym wieku o odmiennym statusie społecznym i poplątanym życiu emocjonalno - rodzinnym. Co je łączy prócz zaburzonego snu i cyklu dnia po przeczytaniu krótkiego artykułu w gazecie? Czy reporterka Kate dzięki sprawie DZIECKA uchroni się od fali zwolnień w redakcji? Kto odpowiadał za śmierć i pochowanie DZIECKA na terenie budowy? I w końcu najważniejsze - kim jest tytułowe DZIECKO?

„Na samym początku, gdy Kate przeczytała króciutki tekst o odkryciu zwłok niemowlęcia, miała nadzieję napisać poruszający reportaż o porzuconym dziecku i osobistej tragedii, która doprowadziła do jego śmierci. […] niechcący uruchomiła jednak lawinę niespodziewanych tajemnic.”



Nie mam zielonego pojęcia, co napisać o tej książce. Na pewno była o niebo lepsza niż „Wdowa”, bardziej intrygująca i ciekawiej skonstruowana, ale czegoś mi zabrakło. Niby szybko się czytało, niby bohaterki nie były przedstawione płasko i powierzchownie, niby była tajemnica, ale to nie było to, co sprawia, że zarywa się noce by skończyć książkę. Może tempo nie było odpowiednie, może trochę była przegadana i za bardzo szczegółowa i to powodowało spadek napięcia i uwagi… Owszem, ciekawiło mnie, co będzie dalej i jaki ostatecznie historia będzie miała finał, ale nie czytałam z wypiekami na twarzy. Brakowało mi ekscytacji i szybszego bicia serca. Generalnie nic by się nie stało gdybym książkę pominęła w moim czytelniczym żywocie. Ot propozycja, jakich wiele, niezaskakująca i niewyróżniająca się niczym szczególnym.

Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.

Komentarze

  1. Ja raczej odpuszczę. Chyba , że na coraz dłuższe wieczory. Ale jeszcze kilka przede mną nieprzeczytanych. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Planowałam przeczytać tę książkę, dla teraz to jeszcze się zastanowię nad jej lekturą. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama nie wiem. Niby dobrze, że jest lepsza od ,,Wdowy", której tempo było za wolne.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że taka słaba, bo zapowiadała się z znacznie lepiej ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie znam autorki ani jej książek, ale chyba nie muszę żałować. Typowych średniawek staram się unikać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Średniak przyzwoity, ale .... książek mnóstwo a czasu mało, więc odrobinę wybrednym trzeba być ;)

      Usuń
  6. o kurcze niby ciekawe, ale skzod,a że tak nie do końca CI podeszła ;) chociaż lda mnie byłoby spoko, że aż tak nie trzyma w napięciu bo bym się bardzi stresowała haha

    OdpowiedzUsuń
  7. Tym bardziej odpuszczam. Za dużo na rynku lepszych książek, żeby tracić czas z tymi średniakami ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Recenzja dość intrygująca, więc kto wie?
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To przyzwoita propozycja, więc na pewno znajdą się fani serii ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pewnych win nie da się odkupić

ZAPOWIEDZI

Święta, święta…