Wszyscy kłamią tylko nie dane ...


„Najwierniejszy, najbardziej godny zaufania, najinteligentniejszy, najpewniejszy towarzysz. Nie będziesz mogła się bez niego obejść…”



Najnowsza powieść Bernarda Miniera mnie po prostu przeraziła! Postęp technologiczny z jednej strony ułatwia nam wszystkim życie, ale wzrost kontroli, inwigilacji jest wstrząsający. Praktycznie nikt już nie może być anonimowy. Inna sprawa, że wielu z nas nie chce być jak John/ Jane Doe: konta na Facebooku, Twitterze, Instagramie itp. sprawiają, że można się nawet dowiedzieć, co kto jadł na śniadanie i jakie majtasy wkłada do pracy. Niektórzy ludzie sami siebie ogołacają z prywatności. Kolejna propozycja dla takich osób: Asystent wirtualny Deus firmy Ming: „będzie odnotowywał wszystko dzień po dniu i w przeciwieństwie do Ciebie niczego nie zapomni”. Tak! Myślę, że to marzenie, co 10 osoby na świecie! Ale do rzeczy…

Lubię twórczość Bernarda Miniera, chociaż niektóre thrillery z serii o policjancie Martinie Servaz stały się w pewnym momencie nużące i przewidywalne. Tym razem w swojej najnowszej powieści główną bohaterką uczynił Moїrę, francuską specjalistkę w dziedzinie sztucznej inteligencji. Znakomicie poradziła sobie z rekrutacją do firmy Ming, w której miała pracować nad prototypem wirtualnego asystenta. Przeniosła się z Paryża do ogromnego Hongkongu i dość szybko zorientowała się, że w firmie, która była jej zawodowym marzeniem i kolejnym stopniem w karierze, nie za dobrze się dzieje. Tymczasem po ulicach siedmiomilionowego miasta grasuje morderca ochrzczony mianem „czarny książę boleści”. Dziwnym trafem jego ofiarami zostawały piękne, młode kobiety, które pracowały w przeszłości w Ming lub nadal były tam zatrudnione w momencie swojej śmierci.

Lektura najnowszego Miniera była bardzo wciągająca, ale dla mnie tylko do pewnego momentu. Potem akcja jakby „opadła z sił”, zwolniła i już do końca się nie rozbudziła. Już nie doczytywałam z ekscytacją, tylko tyle, by skończyć. Samo zakończenie też mnie rozczarowało. Po takim rozmachu, w jakim „Na krawędzi otchłani” się zaczęło byłam święcie przekonana, że tak jak w tytule dojdę do krawędzi czytelniczej otchłani emocjonalnej, a tymczasem się po prostu zawiodłam. Jak Minier mógł zmarnować taki potencjał?!? Taki temat!! Wątek kryminalny też nie był jakoś szczególnie zapierający dech w piersiach. Postać młodego gliniarza i jego partnera nie do końca przypadła mi do gustu.



Książka raczej nie dla każdego. Nie wszyscy interesują się sztuczną inteligencją oraz najnowszymi osiągnięciami informatycznymi i technologicznymi. Niektórzy raczej szybciej sięgną po thriller, w którym postacie są z krwi i kości, ewentualnie ze zjawiskami paranormalnymi niż wirtualnymi osobistymi asystentami, botami itp. Co kto lubi. Dla mnie, mimo rozczarowującej końcówki, lektura nie była czasem tak do końca straconym.

Komentarze

  1. Oj to chyba książka nie dla mnie ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiadało się świetnie, ale skoro końcówka zawodzi to chyba wybiorę inną książkę, by poznać tego autora 😊
    Pozdrawiam
    subjektiv-buch.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Proponuję zacząć przygodę z Autorem od tytułu "Paskudna historia".

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka nie dla mnie, ale mam komu ją zaproponować 😉

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię książki autora, ale przyznam, ze do tej niekoniecznie mnie ciągnie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie miałam jeszcze z twórczością tego autora. To nie jest pierwsze recenzja tej książki, która zbytnio mnie nie przekonuje, by dać tej powieści szansę. Jaką książkę tego autora warto przeczytać jako pierwszą?

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proponuję tytuł "Paskudna historia". Moim zdaniem świetna!

      Usuń
  7. Jakoś mnie nie zainteresowało.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pewnych win nie da się odkupić

ZAPOWIEDZI

Gdzie kot nie może tam człowieka pośle!