Kurtyna między snem a rzeczywistością
„Buddyści mówią, że musimy wracać na ziemię, aż odrobimy swoje życiowe lekcje.”
Lucinda Riley to brytyjska pisarka pochodzenia irlandzkiego
znana między innymi z serii Siedem Sióstr
czy „Sekretu Heleny”. W tym miejscu muszę trochę uściślić. Autorka i owszem
jest znana, nawet bardzo, ale nie mnie. Zawsze wybierałam coś innego do
czytania. Sięgnęłam po „Dziewczynę na klifie” dopiero teraz, gdy poczułam lekki
przesyt opowieściami kryminalnymi i zabójczymi zagadkami.
Muszę przyznać, że od pierwszego zdania bardzo przypadła mi do gustu narracja Riley. Historia mnie zaciekawiła i wciągnęła, mimo że początkowo wydawała się bardzo banalna.
Muszę przyznać, że od pierwszego zdania bardzo przypadła mi do gustu narracja Riley. Historia mnie zaciekawiła i wciągnęła, mimo że początkowo wydawała się bardzo banalna.
Grania jest dość znaną rzeźbiarką mieszkającą w Stanach
Zjednoczonych z narzeczonym i unikająca jak ognia instytucji małżeństwa. Bardzo
pragnęła dziecka i kiedy okazało się, że zaszła w ciążę, czuła się
najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. Niestety los zarządził inaczej.
Grania poroniła. Nie tylko bardzo boleśnie odczuła stratę, lecz na dodatek z tajemniczych,
nieznanych czytelnikowi powodów opuściła narzeczonego Matta i wróciła do
rodzinnego domu w Irlandii. Pewnego dnia, spacerując po klifie spotkała
samotną, małą, tajemniczą, rudowłosą dziewczynkę. Mamie naszej bohaterki, Kathleen
nie spodobało się to spotkanie i początek fascynacji dzieckiem, więc poprosiła
córkę, żeby od dziewczynki imieniem Aurora trzymała się z daleka. Historia
związana z jej rodem miała, bowiem bardzo przykre konsekwencje dla jej własnej
rodziny. Jakie? Dowiemy się później, ale zainteresowanie fabułą rośnie….
Grania nie posłuchała rady i codziennie wybierała się na
spacery po klifie tylko po to, by znów zobaczyć dziewczynkę. Gdy się w końcu
spotykają, nie tylko się zaprzyjaźniają, ale także Grania zostaje jej opiekunką
na czas przymusowego wyjazdu ojca Aurory. Dziewczynka jest bardzo samotna w
wielkiej posiadłości. Mama dziewczynki zmarła, a opiekę nad nią sprawowała opiekunka,
która nie przepadała specjalnie za dziećmi. Grania odkrywa wielki talent
dziewczynki i zapisuje ją na lekcje baletu. W tak zwanym międzyczasie odnajduje
listy Kathleen…. Rodzinna historia i tajemnice dwóch rodów. Dopiero od tego
momentu atmosfera książki się zagęszcza.
Soczysta, pełna sekretów rodzinnych, emocji wzruszająca
historia! Napisana pięknym językiem, bohaterowie tacy wyraziści, że raz się na
nich zżymałam, raz z nimi płakałam a innym razem ich podziwiałam za wytrwałość
w dążeniu do celu, za talent, za dumę i umiejętność podejmowania trudnych decyzji.
Książka nie była mdła, choć momentami przegadana. Wielkim dziełem też nie jest,
ale czyta się z przyjemnością.
Podsumowując „Dziewczyna na klifie” to powieść o tęsknocie,
potędze miłości i wybaczania, poszukiwaniu siły by żyć w zgodzie ze swoim
sumieniem oraz o poszukiwaniu własnych korzeni. Skłania do refleksji, szczególnie
postać małej Aurory wzbudza szacunek i podziw za podejście do życia i do
drugiego człowieka. „Stara dusza” jak mówiła o niej Kathleen.
Nie jestem wierną fanką książek obyczajowych. Jak mam wybór to zawsze padnie on na coś z trupkiem, w różnym stopniu kompletności i rozkładu oraz mroczną zagadką w tle, ale ta książka mi się podobała i jako przerywnik gatunkowy mogę ją spokojnie polecić.
Nie jestem wierną fanką książek obyczajowych. Jak mam wybór to zawsze padnie on na coś z trupkiem, w różnym stopniu kompletności i rozkładu oraz mroczną zagadką w tle, ale ta książka mi się podobała i jako przerywnik gatunkowy mogę ją spokojnie polecić.
Ja lubię obyczajówki, nie cały czas, ale jako miły przerywnik. :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tej książki po twojej recenzji. Wcześniej o niej nie słyszałam. Myślę, że ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Dla mnie jedna z jej gorszych książek. Polecam "Pokój motyla".
OdpowiedzUsuń