Ile razy można umrzeć?

„Ile waży dziecięca skarga wobec słów osoby duchownej, noszącej Zbawiciela w sercu?”.

Dawno nie miałam w rękach żadnego reportażu, więc postanowiłam to zmienić. Uważam, że trzeba od czasu do czasu zainteresować się inną dziedziną literatury niż tą, po którą się najczęściej sięga. Od zawsze ciekawiła mnie m.in. Alaska i Kanada. O ile o Alasce miałam już okazję parę rzeczy poczytać o tyle o Kanadzie – nie. Wszystko się zmieniło za sprawą Joanny Gierak-Onoszko i jej 27 śmierci Toby’ego Obeda. Wybrałam się w podróż, która zamiast mnie zachwycić – wstrząsnęła.

Toby Obed, Kanadyjczyk z Labradoru nie miał łatwego życia. Kiedy skończył 4 lata, opieka społeczna odebrała go rodzicom. Wraz z nim zabrano też siostry i braci. Po badaniach lekarskich zostali rozdzieleni i wysłani do szkoły z internatem w środku głuszy. Życie zmieniło się diametralnie: w jednej chwili z członka szczęśliwej i licznej rodziny chłopczyk został sam i musiał nauczyć sobie radzić...

„Wszystkiego, co wiem o życiu, nauczyłem się tam, w internacie, w domu dla juniorów North West River. To były lekcje obowiązkowe, których nie chciałem. [...] trzeba było się w miarę szybko nauczyć i orientować, kto jest przyjacielem, a kogo należy unikać. Dokąd i którędy chadzać, a za jakie drzwi przenigdy nie zaglądać. Co wolno powiedzieć, a o czym całymi latami milczeć. Byłem przedszkolakiem, kiedy zrozumiałem, że tak jak bezwiednie i automatycznie oddycham, tak samo muszę bezustannie i odruchowo upewniać się, czy jestem bezpieczny. Bez przerwy sprawdzałem, czy nic mi nie grozi. W takich okolicznościach alarm wyje w głowie przez cały czas”.

Toby musiał szybko i gwałtownie wydorośleć. Jak można się było spodziewać, nie było to dobre dla dopiero co rozpoczętego życia i nieukształtowanego charakteru. Kiedy szkoła straciła dofinansowania i została zamknięta gehenna Toby’ego trwała tylko tym razem w rodzinach zastępczych aż do uzyskania pełnoletności. Jednak wciąż nie czekało na niego dobre życie, a trauma odcisnęła na nim piętno. Takich historii, a nawet jeszcze dramatyczniejszych jest w reportażu o wiele, wiele więcej. Nie da się więc go czytać „na jeden zamach”. Wywołuje zbyt dużo emocji, potrzeba oddechu i czasu, aby przetrawić wstrząsające informacje.

Toby, jak i wiele innych dzieci rdzennych mieszkańców trafił do szkół z internatem z dala od rodziny, by system mógł z nich wyplenić zakorzenione tradycje, nauczyć czytać, pisać, rachować. Takie było myślenie życzeniowe państwa kanadyjskiego. Jednak w rzeczywistości zgotowali dzieciom koszmar, którego większość nie mogła udźwignąć. Przez fakt, że państwo nie sprawowało należytego nadzoru nad szkołami z internatem, które często były prowadzone przez osoby duchowne, na porządku dziennym było wykorzystywanie seksualne, znęcanie się psychiczne, bicie na granicy tortur z krzesłem elektrycznym dla nieposłusznych... To tylko niektóre z licznych przykładów prawdziwego nauczania w szkołach. 

„Powie wtedy: system szkół z internatem odebrał mi mój język, moją kulturę i moją tożsamość”.

Kanada nie jest jednolitym krajem, tylko federacją prowincji, które na dodatek dołączały do głównego tworu w różnym okresie i okolicznościach dlatego też świadectwa bulwersujących zachować wobec rdzennych mieszkańców napływały powoli i były rozciągnięte w czasie. Geograficzne położenie

niektórych szkół na tak wielkim obszarze powodowało, że praktycznie były one poza jakąkolwiek  kontrolą, bo Kanada jest drugim co do wielkości państwem na świecie, ustępującym tylko Rosji. Ogrom terenu można sobie wyobrazić w prosty sposób – wystarczy tylko wiedza, że niektóre placówki nawet nie miały płotu, bo i po co skoro przez wiele kilometrów nie było żadnych zabudowań. To dawało pole manewru oprawcom i potęgowało uczucie bezsilności u ciemiężonych.

„Odległości między osadami powodują, że podróż do lekarza, do sklepu, do szkoły to wyprawa na kraj świata. Kto ma samochód, może ruszyć w trasę, w której połyka kilometry, nie mijając innych ludzi”.

 Nawiązując do obszaru, jakim jest Kanada, Autorka płynnie przeszła do kolejnego palącego problemu: przemocy wobec rdzennych kobiet. Te rozdziały czytało się z takim samym przerażeniem jak poprzednie. Na podstawie tylko kilku historii ukazała skalę przemocy, która zdaje się nie do zatrzymania.


Podsumowując, to jest reportaż dla ludzi o stalowych nerwach. Nie da się zasiąść w fotelu i czytać do upadłego, a po zakończeniu lektury mimo wszystko myśli się wciąż o jej treści. Przytoczę słowa Autorki:

„Książka jest próbą zrozumienia nie tylko tego, co się w Kanadzie wydarzyło – ale i tego, co przyszło potem. Jak działają mechanizmy pozwalające krzywdzić jednych, a rozgrzeszać drugich? Kto i z jakiej przyczyny czynił zło, a kto się na to milcząco godził? Ale byłam ciekawa nie tylko tego, co już się dokonało – interesowało mnie także, jak Kanada niesie to doświadczenie, jak chce sobie z nim poradzić. Skąd wziąć siłę, by spojrzeć w lustro? Jak dziś mówić o bliznach i nienaprawialności krzywd? Czy jakiekolwiek gesty i jakiekolwiek kwoty zamażą tamte winy? Czy pojednanie jest utopią, czy twardym procesem, trudnym dla wszystkich stron?”.

Joanna Gierak-Onoszko za ten reportaż zdobyła aż 4 nagrody m.in. Nike i Conrada. Myślę więc, że warto poświęcić czas na lekturę.

Recenzja powstała przy współpracy z redakcją Sztukater.pl


Wiosenne propozycje Bonito:

Kolory zła. Tom 5. Błękit  do kupienia na Bonito

Przepraszam do kupienia na Bonito

Dziewczyna z wymiany  do kupienia na Bonito

Komentarze

  1. Jeśli reportaż zapada w pamięć, to ja chętnie po niego sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam, że warto. Autorka poświęciła na jego stworzenie mnóstwo czasu zbierając i weryfikując informacje.

      Usuń
  2. Rzeczywiście trzeba mieć mocne nerwy, ale warto wiedzieć co się na świecie dzieje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie nie przebrnę przez takie treści, bo już sama zapowiedź wywołuje u mnie ciary i wzbudza silne emocje, które potem będą mnie gnębić od środka.
    Wiem, że takie rzeczy działy się i nie tylko w Kanadzie. Najgorsze jest jednak to, że dzieją się nadal i to jest przerażające:(
    Za recenzję dziękuję, bo książka jest zdecydowanie wartościowa a tematyka niezwykle ważna w każdym czasie.
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było depresyjnie, ale mimo wszystko nie żałuję czasu poświęconego na lekturę. Niektóre rzeczy się w głowie nie mieszczą zarówno jeśli chodzi o dzieci, jak i przemoc wobec kobiet w części II.

      Usuń
  4. Witaj Aniu 🩷
    I te właśnie Twoje słowa że to dla ludzi o mocnych nerwach utwierdziły mnie w przekonaniu że ja do tego grona . Za bardzo bym przeżywała więc tym razem odpuszczę sobie tą publikacje , wybacz.
    Gorące pozdrowienia 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale Cię rozumiem! Pozdrawiam i udanego dnia!
      P.S. W piątek będzie coś dla Ciebie i Twoich dziewczyn - książka o kotach :)

      Usuń
  5. Też rzadko sięgam po reportarze, może pora to zmienić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam, że od czasu do czasu jakiś nie zaszkodzi, ale rzeczywiście rzetelny.

      Usuń
  6. Widzę, że to mocny reportaż. Na taki muszę mieć odpowiedni nastrój.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czasem dobrze jest oderwać się od typowych opowieści i przeczytać coś realistycznego. Natomiast lepiej byłoby, gdyby ten reportaż nie został w ogóle napisany. W sensie, nie rozumiem jak człowiek drugiemu człowiekowi może zgotować taki los. Na dodatek dzieciom, które i tak zostały pokrzywdzone przez swoje rodziny lub inne sytuacje.
    Na pewno ta książka jest bardzo ciężka jeśli chodzi o psychikę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest ciężka. Nie mogłam spokojnie jej czytać. II część o przemocy wobec kobiet jest równie dramatyczna.

      Usuń
  8. Czytałam ten reportaż lata temu i to była jedna z najmocniejszych książek, które przeczytałam. Chyba nie byłabym w stanie przeczytać tej książki będąc już matką.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czasami dobrze jest sięgnąć po reportaż. Ostatnio też miałam okazję jeden czytać, a dokładnie "Też tak mam". Widzę, że w tym poruszone są bardzo ważne, a zarazem brutalne kwestie. Nie wiem czy dam radę go przeczytać... :( Udanego tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Temat poruszany jest ważny i nie tylko dotyczy Kanady, a najgorsze, że wciąż trwa... jest jak choroba...

      Usuń
  10. Nie mam w zwyczaju czytania reportaży , jednak czasem inna forma przekazy może być niejako odświeżająca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też nie jest mój lubiony gatunek, ale po niektóre czasem sięgam.

      Usuń
  11. Mam na półce, czytałam, ale musiałam przerywać. Wstrząsające, ta książka fizycznie boli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, bardzo boli, nie do uwierzenia... nie mogłam spokojnie tego czytać. Musiałam sobie robić przerwy i wyjść np. na spacer.

      Usuń
  12. Skoro rodzina była szczęśliwa to oddzielnie od niej na pewno było bolesne

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytałam tę książkę, jest porażająca.

    OdpowiedzUsuń
  14. Mocna i bardzo poruszająca lektura, która na długo zapada w pamięci.

    OdpowiedzUsuń
  15. Dawno już nie czytałam reportażu, może pora to zmienić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W reportażach przerażające jest to, że to nie literacka fikcja...

      Usuń
  16. mocno. muszę się zastanowić czy to aby na pewno dla mnie

    OdpowiedzUsuń
  17. Uważam, że potrzebne są takie reportaże.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Air – zdrowo, szybko, smacznie!

Puzzle, puzzle - świątecznie!!

Nie można odpowiadać mrokiem na mrok