Krucha granica między normalnością a obłędem…
„Podobno tam pięknie, budynek wspaniały, a i jezioro, i góry potrafią urzec, ale w takich miejscach licho lubi mieszkać”.
Z pewnością macie grono autorów zagranicznych i polskich, po
których książki sięgacie w ciemno. Ja mam tak w przypadku M.M.Perr. Cenię sobie
jej kryminały za spójność, dobrą kreację bohaterów, bogate tło społeczno-
obyczajowe. Podoba mi się, że nie epatuje przemocą i krew nie leje się
strumieniami z kart jej książek, ale są niepokojące i dające jednocześnie do myślenia.
Ostatnio też udowodniła, że i w powieści obyczajowej potrafi się odnaleźć. Nie
mogłam więc odmówić sobie przyjemności zapoznania się z jej najnowszym
kryminałem.
Akcja rozgrywa się w wieku XIX na terenie Austro-Węgier. Do szpitala św. Judy przybywa inspektor policji Franciszek Eber licząc na to, że dyrektor szpitala – światowej sławy chirurg będzie umiał uleczyć go z uporczywych bólów głowy, na które cierpi od czasu postrzału przy jednej z prowadzonych spraw. Do szpitala nie było łatwo się dostać, ponieważ nie tylko jest położony wysoko w górach, ale również jest miejscem dla elit, co równało się wysokim cenom. Na szczęście Polak z Galicji miał dobrego, zamożnego znajomego, którego list polecający otworzył przed nim szpitalne drzwi. Nie wiedział, że tym samym otworzył sobie wrota do samych piekieł… Już podczas jego pobytu jedna z pielęgniarek odkryła fragment ciała zaginionej siostry przełożonej. Eber, mimo iż czekał na ryzykowny zabieg, bardzo chciał pomóc w śledztwie, ale ku swojemu zdziwieniu coraz częściej był traktowany już nie jako gość tylko jako... pacjent. Co się zmieniło, że zniknął parasol ochronny rozpostarty przez zamożnego znajomego? Dlaczego pielęgniarka została zamordowana? Gdzie jest reszta ciała? Kto miał powód, by ją uciszyć? Coraz więcej pytań i żadnej odpowiedzi, a atmosfera dodatkowo się zagęszcza przez niesprzyjające warunki atmosferyczne, które sprawiają, że szpital na jakiś czas został całkowicie odcięty od reszty świata...
„To, co sądzisz i w co wierzysz, może być tu, w tym szpitalu, wystawione na ciężką próbę”.
Fani podkomisarza Roberta Lwa mogą czuć się troszkę
zawiedzeni, albowiem ta książka nie ma z tą postacią nic wspólnego. Uważam
jednak, że kryminał jest po prostu świetny, a osadzenie akcji w XIX wieku było
strzałem w dziesiątkę. Dzięki temu można w pełni odczuć grozę wydarzeń,
dramatyczne historie i okropne położenie ludzi, którzy znaleźli się w szpitalu
dla chorych psychicznie. Kto tam jest naprawdę szalony? Czy w takim miejscu również
obowiązuje etyka i podstawowe zasady moralne? Autorka podkreśla, że psychiatria
do dziś nie zna odpowiedzi na wiele pytań, więc w wieku XIX nawet zwykłe bóle
głowy mogły być pretekstem do pozbycia się niewygodnego członka rodziny…
„Musi wiedzieć, że nie ma w oku okruchu lustra i w dalszym ciągu jest w stanie odróżnić dobro od zła lub chociaż szaleństwo od tego, co rozumne”.
Podczas lektury czuć lekki dyskomfort czytając o wzmagającym
się poczuciu izolacji, bezsilności i powolnej utracie praw policjanta
przemianowanego niespodziewanie z gościa na pacjenta zamykanego nocą na klucz. Czuć
oburzenie, złowrogą atmosferę i jego strach, że jak wiele innych osób już nigdy
nie opuści tego miejsca. Co jeszcze Szpital
św. Judy nam oferuje? Mamy zamknięte hermetyczne środowisko podzielane na
pracowników szpitala i pacjentów, gdzie granice między szaleństwem a normalnością
powoli się zacierają. Mamy odludzie, ostrą zimę i śnieg, który uniemożliwia proszenie
o pomoc i skutecznie odseparowuje mieszkańców szpitala od świata. Mamy mrok, przerażające
metody leczenia obłąkanych, duszną, niepokojącą atmosferę i wisienkę na torcie
w postaci niejednoznacznego zakończenia... Czego chcieć więcej oprócz
dowiedzenia się, czy policjantowi z Galicji uda się „przejrzeć zło na wylot”?
Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuję
Wydawnictwu Prozami
Tymczasem na Bonito:
Wywiad do kupienia na Bonito
Ptasznik do kupienia na Bonito
Krew w piach do kupienia na Bonito
Bardzo ciekawie nakreśliłaś tę książkę. Myślę, że sięgnę, chyba muszę wreszcie wyjść poza komfort czytelniczy, w piątek nad ranem czytałem "Biologię" Ville ' go. Pozdrawiam serdecznie, ma spaść śnieg .
OdpowiedzUsuńKsiążka jest fascynująca i strasznie wciągająca :)
UsuńRównież pozdrawiam, u mnie śnieg już leży, dobrze, że już prawie weekend!