Nie można zmienić splotu nici życia

„Podobno, kiedy ktoś żałuje tego, co zrobił, wybaczasz mu. To prawda? Jeśli będę mocno żałował, zapomnisz o moich postępkach? Nie jest dla mnie za późno? Wyrzekłem się swoich bogów i przyszedłem do ciebie, by prosić o łaskę i siłę. Jestem gotów, by ci zawierzyć. Straciłem wszystkich bliskich, począwszy od rodziny, na bogach kończąc. […] Nie chce już świętować w Valhalli”.

Zawsze lubiłam lekcje historii, może nie ze wszystkich dziedzin i epok, ale kilka jest wciąż mi bliskich. Uwielbiam zanurzać się w brutalny i mroczny świat Wikingów. Od kiedy sięgam pamięcią, byłam zafascynowana ich podbojami, kulturą czy chociażby niezwykłą konstrukcją łodzi, które aż po dziś dzień są bardzo charakterystyczne i wzbudzają dreszcz niepokoju. Samodzielnie staram się pogłębiać wiedzę, ale z chęcią sięgam też po popularne publikacje, filmy i seriale, które traktują o tych fascynujących mnie czasach i ludziach. Pewne więc było, że z czasem sięgnę po książki Daniela Komorowskiego. W końcu stworzył on cały cykl znacząco i fascynująco zatytułowany Furia Wikingów.

Wielcy Danowie znów stoczą walkę z dzielnymi Swionami. Groźny, nieobliczalny i niepokonany Ivar rozszerza swoje wpływy na ziemiach angielskich, ale wszystko z czasem ma swoją cenę. Często zbyt wygórowaną. Nad wikingami zbierają się ciemne, burzowe chmury. Wokół przywódców roi się nie tylko od dobrych doradców, ale również od zdrajców, tchórzy, intrygantów i zwykłych oszustów. Kto ostatecznie dokona pomsty, a kto zasiądzie na tronie? Kto okaże się najpotężniejszy i najbardziej wpływowy? Czy zbliżająca się bratobójcza walka będzie najgorszym wydarzeniem w historii, czy może splatane nici losu skierują naszych bohaterów w wir jeszcze groźniejszych wydarzeń?

Tak jak serial Wikingowie, tak i książka Daniela Komorowskiego wciągnęła mnie od samego początku, choć przyznam, że chwilami wydawało mi się dość drętwo, szczególnie jeśli chodzi o styl i dialogi. Może na moje odczucia i spadek zainteresowania wpływała świadomość, że nie będę już czytała o Ragnarze, ponieważ ten tom obejmuje już wydarzenia po jego śmierci. Jednak im dalej w las tym niestety było gorzej. Autor mógł sobie darować sceny łóżkowe, a rozbudować bardziej warstwę psychologiczną. Dialogi infantylne, charaktery bohaterów spłycone do tego stopnia, że z trudem powstrzymywałam się przed przewracaniem oczami. Momentami wiało nudą tak, że aż musiałam obejrzeć fragment serialu Wikingowie, by zmotywować się do dalszego czytania. Nie czytałam z wypiekami na twarzy, nawet nie czułam bitewnego szału w opisach walk. Gdzie ta furia? Więcej emocji dostarczyło mi krojenie pomidorów do sałatki.

Zawiodłam się. Uważam, że Ogień zagłady jest najgorszym tomem w serii. W ogólnym rozrachunku aż tak koszmarnie nie było, ale mogło być znacznie lepiej, przyjemniej i bardziej emocjonująco. Autor mógłby bardziej się postarać o tło historyczne, dzięki któremu można by w pełni poczuć ducha tamtych czasów. Starał się, ale jednak nie do końca mu wyszło. Jego książki mają rzesze fanów i na pewno z czasem do tego grona dołączą inni. Ja nie. W tym temacie jestem albo zbyt wymagająca, albo zbyt dużo publikacji naukowych przeczytałam. Jeśli ktoś interesuje się tematyką świata wikingów i ich podbojów zdecydowanie polecam sięgnąć po książki Bernarda Cornwella i jego cykl Wojny Wikingów niż Daniela Komorowskiego. U brytyjskiego historyka i pisarza znajdziemy wszystko, czego tu zabrakło: klimat, duża zgodność historycznych wydarzeń, dobrze wykreowanych bohaterów, emocje, a przede wszystkim piękny język.

Recenzja powstała przy współpracy z Redakcją Sztukater


Czerwiec na Bonito:

Rzeźbiarz łez do kupienia na Bonito

Fala do kupienia na Bonito

Uroki promiennych dni do kupienia na Bonito

Komentarze

  1. Ja akurat nie lubiłam lekcji historii, ale tylko dlatego, że historyczka strasznie przynudzała, nie umiała opowiedzieć nic ciekawego, najczęściej po prostu głośno odczytywała tekst z podręcznika. Po powieści historyczne sięgam bardzo chętnie. :) Ale "Ogień zagłady" sobie daruję, skoro tło historyczne jest słabo zarysowane.

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie moja tematyka, więc tym razem mówię pas.

    OdpowiedzUsuń
  3. No w końcu ktoś z podobnym zdaniem!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że przeżyłaś rozczarowanie. No cóż, czasami tak niestety bywa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po rozczarowaniu tym przyjemnie zabrać się za dobrą lekturę.

      Usuń
  5. Szkoda, że ta część okazała się ostatnim tomem serii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nawet nie wiem czy ostatni, wiem, że ja już więcej nie przeczytam.

      Usuń
  6. Lubię książki o Wikingach więc może i po tą sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Raczej póki co nie mam w planach, pozdrawiam serdecznie po wyjeździe do Krakowa ;-) .

    OdpowiedzUsuń
  8. ależ szkoda... ja tak kocham wikingowe klimaty myślałam że będzie sztosiwo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety nie dla mnie. Może Tobie by się spodobało.

      Usuń
  9. Ja poprzestałem już na 2 tomie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Myślę, że to nie dla mnie tym razem:)
    https://okularnicawkapciach.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkoda, że książka mocno rozczarowuje, tym bardziej, że zapowiadało się ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja jeszcze ne zdecydowałam się przeczytać tego cyklu

    OdpowiedzUsuń
  13. Szkoda... Też lubię wikińskie tematy. Udanej kolejnej lektury! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście kolejna lektura póki co fajna, ale jestem dopiero na 68 stronie :)

      Usuń
  14. Oj, nie. Tym razem mówię pas. Nie lubię opowieści o Wikingach. Jedynie to lubię bajkę o Wikingach czyli trylogia Jak wytresować smoka 😉😉😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wytresować smoka fajne. Muzyka też mi się podoba :)

      Usuń
  15. Oj to ja nie sięgnę, skończę na serialu.

    OdpowiedzUsuń
  16. Samą mnie to dziwi, ale nie czuję żadnego zaciekawienia tą tematyką. O ile mitologia skandynawska mnie intryguje, o tyle dzieje (czy beletryzowane historie) o Wikingach - nie bardzo. Więc tym razem podziękuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Kurczę szkoda, że się rozczarowałaś.

    OdpowiedzUsuń
  18. Szkoda, że się zawiodłaś. Ta seria jeszcze przede mną i ciekawa jestem czy mi się spodoba. ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Tym razem spasuję, nie mój typ literatury :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Oooo, wielka szkoda. Zapowiadało się dobrze, ale kiedy więcej emocji było z pomidorków niż z „Ognia zagłady" to... No faktycznie. Coś się po drodze posypało. A szkoda, bo to "nośny" temat i mogło wyjść ciekawie z naszym bardziej wschodnim punktem widzenia.
    PS Do końca gimnazjum kochałam historię, brałam udział w konkursach itd. A potem nagle mi się odmieniło i... No cóż. Do dzisiaj nie wróciło. :D Także super, że u Ciebie jednak to zostało, bo przy czytaniu, w sumie bardzo wielu gatunków książek, to pomocna wiedza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej teraz mogę historię traktować wybiórczo a nie wkuwać wszystkie informacje i epoki. Jest więcej przyjemności z pogłębiania wiedzy :)

      Usuń
  21. szkoda że dorobek autora nie sprostał wymaganiom. Nie zawsze to co bardzo lubiane okazuje sie dla nas dobre

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Na szczęście na poprawę nastroju został serial. Przynajmniej się nie zniechęciłam.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pewnych win nie da się odkupić

ZAPOWIEDZI

Pstryk, pstryk