Złoty moździerz a przepowiednia
----- RECENZJA PRZEDPREMIEROWA -----
„Jedni odchodzą, na ich miejsce przychodzą następni, dlatego dobro jest wieczne, nie umiera wraz ze śmiercią poszczególnych ludzi. Tak właśnie, jak mi się wydaje, wygląda boski plan- na ciągłości dobra”.
„Krwawo wschodzą ranne zorze, pójdziem, pójdziem przez krwi morze”.
Również i w tym tomie Autorka splotła fikcję literacką z wydarzeniami historycznymi. Tym razem przedstawiła między innymi pożogę Krakowa, która miała miejsce w 1850 r. Wydarzenia opisała w tak niezwykły sposób, że czułam żar od płonących kamienic i swąd spalenizny. Wyczuwałam strach, panikę i bezradność w ogarniętym pożarem Krakowie, który nie dbał za bardzo w tych czasach o przepisy przeciwpożarowe, ogólny dostęp do wody czy o rozrzedzenie drewnianej zabudowy. Z ciekawości zajrzałam do internetu i faktycznie Autorka mogła dać się ponieść wyobraźni. Pożar Krakowa był bowiem największym w historii klęsk żywiołowych, jakie spadły na miasto. Spłonęło mnóstwo budynków mieszkalnych, magazynów, kościołów, dzieł sztuki. Całkowitą odbudowę ukończono dopiero w 1912, więc można sobie wyobrazić co się wtedy działo na ulicach XIX wiecznego miasta i jakie emocje wykrzesała z kart książki Autorka, opisując to tragiczne wydarzenie jakże wiążące się z dalszym życiem Magdy i całej jej rodziny.
Lucyna Olejniczak jest według mnie mistrzynią w tworzeniu klimatu. Mimo iż akcja nie pędziła na łeb na szyję, to czytałam z wypiekami na twarzy i nie mogłam się oderwać. Miałam wrażenie, że jestem częścią fabuły. Każdy rozdział miał swoje specyficzne zabarwienie, każdy zaskakiwał nowymi wydarzeniami i zostawiał z refleksją czy to na temat tego, jakie przyjemne i przykre niespodzianki nam niesie los, o konsekwencjach decyzji, które prędzej czy później zaczniemy odczuwać, o mroku mieszkającym w duszy i sercu, czy też mocniejszego kalibru: ile człowiek jest w stanie znieść i ile wybaczyć drugiej osobie. Przebaczanie jest jedną z miar człowieczeństwa, ale czy każdego na nie stać? Czy każdy chce? I czy przebaczyć za wszelką cenę? Obok Apteki pod Złotym Moździerzem nie można przejść obojętnie. To jest powieść obyczajowa przez wielkie „O”: fascynująca, poruszająca, wciągająca i wzruszająca.
Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Nie poznałam tej serii, ale na pewno nadrobię zaległości.
OdpowiedzUsuńNie poznałam jeszcze prozy tej autorki więc wszystko przede mną.
OdpowiedzUsuńProzy Autorki jeszcze nie znam, ale - sięgnę, na pewno sięgnę. Jak z pewnością wiesz już - mieszkam blisko Krakowa, w prostej linii to naprawdę blisko, a samochodem lub busem - tylko 37 minut. Poza tym, marzyłem - jak już gdzieś pisałem - o farmacji. Na zachodzie jak i w większości krajów świata ludzie uczą się całe życie. Dlatego też - na pewno zaglądnę do tej serii. Pozdrawiam serdecznie, dobrej nocy i weekendu. Padnięty jestem - kilkanaście godzin na wyjeździe.
OdpowiedzUsuńPs. - Recenzja ta koresponduje z "Wielkim Oczekiwaniem" - tak mi się przypomniało - które szukać będzie albo wydawcy, albo będzie e - bookiem. Jeszcze raz pozdrawiam ;-)
OdpowiedzUsuńkojarzę pozytywnie autorkę, więc pewnie by mi się książka spodobała:)
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
Jeszcze kilka lat temu chętnie sięgnęłabym po książkę tej autorki. Jednak przez ostatnie lata mój gust czytelniczy nieco się zmienił i teraz nie sięgam po tego typu książki, więc pozwolę sobie odpuścić jej przeczytanie.
OdpowiedzUsuńWłaśnie zdałam sobie sprawę, jak słabo znam historię swojego miasta. W wolnej chwili poszukam więcej informacji o tym pożarze. Nie mówię też nie samej książce :)
OdpowiedzUsuńBrzmi nawet-nawet, lubię XIX-wieczny klimat. :)
OdpowiedzUsuńWydaje się idealną lekturą na jesień :)
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam
OdpowiedzUsuńZnam serię :) Z przyjemnością przeczytam i tę :)
OdpowiedzUsuńO tej serii wiem tylko ze słyszenia, ale tak pięknie napisałaś, że mam coraz większą na nią ochotę. :)
OdpowiedzUsuń