Uśpione zło

„[…] historie dotyczące tamtej ziemi były przekazywane z ust do ust. Nikt niestety nie miał na tyle odwagi, aby je zapisać. Dziś już niewiele wiadomo, co tam się działo, jednak nasi ojcowie, dziadowie i pradziadowie wyraźnie mówili nam, aby nie zapuszczać się nigdy na Czarcią Polanę… a już na pewno nie nocą…”.

Wojciech Baran zadebiutował na rynku w 2013 roku powieścią „Minione życia”, która została dobrze przyjęta i zyskała pozytywne opinie. W momencie, w którym Autor zaproponował mi przeczytanie kolejnej historii, nie zastanawiałam się zbyt długo. Lubię zapoznawać się z debiutami, więc chwyciłam przynętę. „Torres” jest dostępny tylko w formie elektronicznej. Przynajmniej chwilowo.

Mówi się, że książkę może napisać każdy… ja nie napiszę nigdy, bo nie potrafię. Nie mam aż tak rozwiniętej wyobraźni. Poza tym, od kiedy nauczyłam się składać litery w słowa, przeczytałam taką masę książek, że wciąż bym się obawiała, że to już było, że ktoś oskarży mnie o plagiat. Dlatego też podziwiam osoby, które nie boją się dążyć do celu. A celem każdego autora jest pozyskanie jak największej ilości czytelników, dostarczenie im rozrywki, a sobie wydawców, którzy o wszystko zadbają. Wtedy to dopiero w pełni można się oddać tylko i wyłącznie tworzeniu. Self – Publisher pochłania nie tylko czas, finanse, ale również wszelką energię.

Historia zaczyna się tradycyjnie. Do grupki studentów spędzających wolny czas na świeżym powietrzu podchodzi tajemniczy nieznajomy. Zostaje zaproszony do ogniska. Rozpoczyna opowieść i wówczas zaczyna być ciekawie. Akcja opowieści przedstawionej przez nieznajomego rozgrywa się w 1922 roku w Bieszczadach. Fabuła osnuta jest wokół rodziny Kalistów. Ich historia ma konotacje z XVI wiekiem i tajemniczym duchownym. Kim był tytułowy Torres? Co w 1524 na polskiej ziemi w małej wsi robił hiszpański inkwizytor? Jakie tajemnice skrywa Czarcia Polana, okoliczna przyroda i jej mieszkańcy?

Trudno mi ocenić książkę jednoznacznie. Nie było efektu wow, nie zostanie na długo w mojej głowie, ale to też nie jest gniot. Przeczytałam dość szybko i z zainteresowaniem. Autor pomieszał gatunki, co zaliczam na duży plus. Mamy trochę grozy, horroru, sensacji, przygody i obyczajówki. Ukazane jest społeczeństwo powojenne ze swoim mrocznym klimatem, duchotą zamkniętej małej wspólnoty, której życie upływa pod nakazami i zakazami kościelnymi i niedającej się przekonać, że ziemia jest okrągła. Historia wciągnęła, choć jeden z wątków mnie nie zachwycił, być może dlatego, że aż takich horrorów, jak występowanie trupojadów, które poprzez spożywanie ludzkiego mięsa odzyskiwały siły witalne to absolutnie nie moja bajka. To akurat było dla mnie słabe. Na szczęście innymi wątkami Autor nadgonił i zniwelował słabnące dobre wrażenie. Mamy zarówno smutną, jak i przerażającą historię prześladowanej rodziny, szajkę parającą się nielegalną produkcją i sprzedażą alkoholu, złoto ukradzione z jednej z zapomnianych wysp na Morzu Karaibskim, a także obraz ludzkiej niewyobrażalnej chciwości, pazerności, okrucieństwa i czystego zła. 

Zdarzały się niedociągnięcia językowe, kilka zbędnych słów, zdań i niestety, gdy akcja działa się w wieku XVI, zabrakło mi archaizacji. Z tak nowoczesną mową nie dało się w pełni wniknąć i poczuć klimatu tamtej epoki. Odebrała realizm historii, ale na szczęście nie odbierała całkowicie przyjemności z czytania. Wielowątkowość, podróże na pogranicze kilku czasów i gatunków, to jest to, co wyróżnia opisaną historię. Myślę, że każdy znajdzie w niej coś, co mu przypadnie do gustu i zaciekawi. Grunt, że wszystko łączy się w sposób nienaciągany w jedną spójną całość. Mimo kilku minusów całość historii zasługuje na uwagę. Może i nie zrobiła na mnie dużego wrażenia, ale i nie zostawiła z poczuciem źle wykorzystanego czasu.

Chciałabym też wspomnieć o grafice, którą wykonał sam Wojciech Baran. Zasługuje na oddzielną uwagę. Jest przejmująca, mroczna i tak wielowymiarowa, jak cała Jego powieść.

Miałam kilka pytań do Autora, oto odpowiedzi:

Jak to się stało, że Informatyk zajął się pisaniem?

Jak to się stało, że informatyk zajął się pisaniem? Przyznam, że ciężko mi powiedzieć. Jako najbardziej prawdopodobne przyczyny wydają mi się: chaos w głowie, który musi po prostu czasem ze mnie ujść (podejrzewam, że pisanie, czy malowanie jest swojego rodzaju wentylem bezpieczeństwa). Drugą rzeczą jest jakiś bliżej nieokreślony ból, który wywołany jest tym, że rzeczywistość nie zawsze wydaje się być taka jaką bym chciał aby była. Tworzenie to ucieczka i odpoczynek od samego siebie.

Skąd pomysł na fabułę?

Jeśli zaś idzie o fabułę, to zarys Torresa pojawił mi się w głowie jak byłem ze znajomymi na żaglach na Solinie. W nocy z burty żaglówki widziałem majaczące pomiędzy drzewami ognisko i odgłos rąbanego siekierą drewna. I nic poza tym. Żadnych głosów, żądnych śmiechów. Ta cisza i ten klimat sprawiły, że wspomniany wyżej chaos powiedział do mnie: Wojtku nie ruszaj już tego bo jeszcze coś zepsujesz ;) ja się zajmę resztą. I tak zaczął się snuć w mojej głowie Torres. Krok po kroku :)

A jak długo tworzył Pan "Torresa"? To było natchnienie, czy wcześniej był opracowany plan? Skończy się na części II?

"Torresa" pisałem około 5-6 lat. Nie dlatego, że natrafiałem na "ścianę twórczą", tylko dlatego że nie należę do tych pisarzy, którzy piszą od rana do nocy. Były tygodnie, że siadałem do pisania parę razy, a były tygodnie, że wcale. Wszystko to zależało od humoru i poziomu energii, którego kawa nie zawsze była w stanie podnieść ;)

Na pewno nie miałem opracowanego planu. Była to raczej pojedyncza iskra, która błysnęła w głowie nocą nad zalewem Solińskim i powoli zmieniła się w pożar :) 

 Tak, "Torres" jest już skończony. Druga część jest ostatnią częścią. Czekam jedynie na koniec korekty. Pani, która zajmuje się opracowywaniem Torresa (aby przybrał formę czytelną ;) ) zgodziła się mi pomóc w zamian za moje rysunki.

Jakie są Pana dalsze plany?

Dalsze plany? Hm. Jeśli idzie o pisanie to zobaczę jak przyjmie się moja druga powieść. Jeżeli odzew będzie pozytywny to mam już spisany zamysł na kolejną książkę. Jeśli zaś idzie o rysunek. Tutaj jestem bardziej jak małe dziecko. Maluje niezależnie od tego, czy moje prace się podobają, czy też nie. Po prostu to lubię. Jak już wcześniej wspomniałem jest to swojego rodzaju oderwanie się od własnego "ja" i jego ciągłych problemów ;)

Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuję Autorowi.

Komentarze

  1. Właśnie to pomieszanie gatunków nie przekonało mnie do lektury. Nie do końca moje klimaty...

    OdpowiedzUsuń
  2. Sam pomysł na fabułę mi się podoba. Nie mówię nie tej powieści.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mówię nie. Ciekawe, że książkę napisał informatyk. Ja - jak wiesz - snuję swoje Wielkie Oczekiwanie, ale idę w kierunku ponowoczesności. Dzięki wielkie za recenzję. Aktywne przedpołudnie miałem - 38 minut na zakupach, pod wieczór być może spotkanie rodzinne. Serdecznie pozdrawiam :-) Znad Mitów Greckich i Rzymskich Markowskiej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie trupojady by nie odstraszyły, ale często czytam (i oglądam)... dziwne rzeczy ;) Szkoda, że książka jest tylko w takim formacie. U mnie byłoby to czytanie na komputerze, a nie po to siedzę przy nim kilkanaście godzin dziennie, żeby jeszcze czytać w ten sposób dla przyjemności ;) Niemniej nie skreślam tego tytułu. Może kiedyś autor wyda się tradycyjnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie dziś dokładnie ta sama książka :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Główny wątek wydaje się ciekawy i być może kiedyś się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Brzmi dość ciekawie, ale raczej po nią nie sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie przepadam za nowoczesną mową w takich książkach, ale ogólnie jestem jej bardzo ciekawa. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie moje klimaty, jednak książka na pewno znajdzie wielu zwolenników...

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajnie, że akcja w Bieszczadach, ale książka raczej do mnie nie przemawia :)

    OdpowiedzUsuń
  11. To nie jest gatunek, który czytam, ale fabuła brzmi ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zaciekawiłaś mnie na tyle, że być może pochylę się nad ta pozycją.

    OdpowiedzUsuń
  13. Niestety to nie moje smaki, ale bardzo podoba mi się recenzja oraz wywiad. Dzięki temu, można lepiej poznać autora :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pewnych win nie da się odkupić

ZAPOWIEDZI

Święta, święta…