Góra Gór

                                 ------- RECENZJA PRZEDPREMIEROWA -------

„Uzmysłowił sobie, że nie ma w nim już żadnych emocji. Ekscytacja, jaką czuł po wyjściu z namiotu, gdzieś zniknęła. Nawet strach wydawał się być skryty za mgłą. Rozejrzał się dookoła. Wszędzie tylko biel i czerń, żadnych kolorów. Wcześniej go to fascynowało, teraz zaczynało drażnić”.

Przez całkowity przypadek w moje ręce wpadła książka popełniona przez Krzysztofa Koziołka. To już jest dwudziesta historia w jego karierze, ale do tej pory nazwisko nie było mi znane. Może dlatego, że nie interesuję się specjalnie wspinaczką wysokogórską. Od gór zawsze wolałam szum morza i lasu a znanych himalaistów mogę wymienić zaledwie kilku, znam za to nazwiska całej kadry siatkówki. Jak wspinacze sami mówią: „W góry się idzie, bo są”. Nie jest łatwo ich zrozumieć, pojąć pasję, która nie tylko jest bardzo droga, ale jeszcze może kosztować zdrowie i życie.

Głównym bohaterem historii jest dziennikarz, który dostał propozycję poruszającą jego serce. Miał wybrać się wraz z ekipą himalaistów pod K2 i relacjonować zimowy atak na szczyt. Sam wspinał się amatorsko i miał nadzieję, że zdoła z bazy wejść do któregoś z wyżej położonych obozów szturmowych. A może i nawet na samą Górę Gór? W ekipie, która była mieszaniną bardziej i mniej zdolnych wspinaczy, bardziej i mniej doświadczonych indywidualności była tylko jedna kobieta. Zuza miała pecha, zawsze coś stawało na przeszkodzie w zdobywaniu szczytów. Już w samym obozie między członkami wyprawy zaistniały liczne niesnaski, konflikty i kłótnie a co dopiero w drodze na sam szczyt? Każdy z trzynastoosobowej ekipy, łącznie z kierownikiem był zdesperowany, by osiągnąć sukces. U każdego obudziła się dusza wojownika. Co z tego wyniknie? Gdzie jest granica dzieląca motywację od ryzyka? Czy górę weźmie ambicja, czy zwycięży braterstwo liny?

„Na K2 się nie wchodzi, K2 się zdobywa”.

Na początku aż mi się w głowie kręciło, nie tylko z opisywanej wysokości i od przedstawionych warunków pogodowych, ale również od nieznanej mi terminologii: obozy szturmowe, depozyty, seraki, strefa śmierci, atak szczytowy, jet stream itp. Chwilę zabrało mi oswojenie się z tym nieznanym, obcym słownictwem. Początki opływały też w rozmowy między członkami wyprawy o etosie gór, etyce, idei wspinaczki, braterstwie liny itp. z jednej strony trochę mnie to nużyło, ale po czasie stwierdziłam, że to całkiem niezłe wprowadzenie w klimaty wysokogórskie całkowitego laika, jakim w końcu jestem.

Nawiązując do treści książki, im wyżej tym robiło się ciekawiej. Wraz z bohaterami niecierpliwie czekałam na okno pogodowe. Ze strony na stronę klimat historii się zagęszczał, wiatr nawiewał tytułowy biały pył, a mróz odczuwalny do -50 stopni sprawiał, że po plecach biegły ciarki! Akcja rozpędziła się jak lawina, a jej gwałtowne zwroty były równie niespodziewane, jak pogoda w górach na tych wysokościach. Ja bez asekuracji siedziałam wbita w fotel i nie mogłam się oderwać od książki. Opisywane wydarzenia zapierały dech, emocjonowały i rozpalały wyobraźnię do tego stopnia, że chybabym nie odczuwała mrozu tak jak bohaterowie. Zakończenie w pełni satysfakcjonujące. Książka rozbudziła moje zainteresowanie tematyką wysokogórską oraz zostawiła na parę dni z pytaniem: gdzie przebiega granica między moralnym obowiązkiem niesienia pomocy a poświęceniem własnego życia?

Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuję PRart Media oraz Wydawnictwu Agora.

Komentarze

  1. Wydaje się być bardzo ciekawa. Tytuł zapisuję. Znam osoby, które uwielbiają tematykę wysokogórską. Serdecznie pozdrawiam - już piątkowo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kupię ją na prezent i sama też przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  3. To książka, którą chcę przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  4. pamiętam, że w zeszłe lato czytałam świetną książkę z górami w tle, nie sądziłam, że to tematyka dla mnie, więc ta ksiązka pewnie też mi się spodoba:)
    https://okularnicawkapciach.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Tematyka górska to moje nowe odkrycie, muszę sięgnąć ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię od czasu do czasu sięgnąć po górką tematykę

    OdpowiedzUsuń
  7. Szczerze przyznam, że nie jest to tematyka, która mnie interesuje. Może bym przeczytała, gdyby wpadła mi w ręce, ale mam tyle innych, które do mnie wołają, że zbyt szybko to się nie stanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Na razie nie mam jej w planach, ale nie mówię też nie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. W sam raz dla mnie. Czytam jeszcze o Wandzie Rutkiewicz. Kocham gory ale za wspinaczke bym sie nie brala, wole moje ukochane Beskidy ktore ciagle odkrywam, ale lubie i podziwiam wspinaczy takze tych ktorzy odeszli. Bylam mala gdy wszyscy mowili o smierci Kukuczki. Pamietam ten dzien, gdy dotarla wiadosc ze zginal w gorach. Mnie gory ucza pokory i,hartuja cialo oraz ducha. Ide tylko tam gdzie czuje sie pewnie. Nie chce Panom Ratownikom dokladac roboty. Po ostatniej tragedii na Giewoncie ludzie powinni sie zastanowic zanim pojda w Tatry nieprzygotowani albo zignoruja ostrzezenia o burzy. To nie sa zarty. Staram sie nigdy nie ryzykowac a jesli juz mnie zlapie burza robie wszystko by zmniejszyc ryzyko niebezpieczenstwa. Naogladalam sie filmikow nakreconych przez GOPR, jak niewiele trzeba by ulec wypadkowi.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pewnych win nie da się odkupić

ZAPOWIEDZI

Święta, święta…