Taniec ze śmiercią
„Nie mogła uwierzyć, jaki ten świat był mały. A może to nie świat był mały, tylko zasady gry wciąż nieznane?”.
Bywa z cyklami, że nie zawsze kontynuacja jest tak samo dobra, jak tom poprzedni. Byłam ciekawa, jak Sylwia Brataniec po oszałamiającym debiucie da radę z Uwikłaną #2. Poprzeczkę ustawiła sobie bardzo wysoko, a kilka wątków naprawdę ciekawiło i kuło jak drzazga pod paznokciem, bo wariantów rozwiązań mogło być kilka.
Ponownie spotykamy zadziorną, krnąbrną i pyskatą Annę Rodan. Jak zwykle ma kłopoty, ale te sercowe okazują się najmniejszym problemem, gdy oddech śmierci czuje na karku. Kto jest przynętą, kto ofiarą a kto prawdziwym celem? Kto łaknie największej zemsty? Najważniejsze pytanie, które stoi przed wszystkimi bohaterami książki to: Komu można zaufać? Znalezienie na nie odpowiedzi to dla nich kwestia życia lub śmierci. Rozgrywki gangsterskie i policyjne przypominają trochę grę w szachy. Wszyscy muszą przewidzieć kilka ruchów do przodu i jak na nie może odpowiedzieć przeciwnik. A tymczasem Diabeł zastawia pułapkę… A może to jakaś inna gra, której zasad jeszcze nikt nie rozwikłał?
Ponownie zagłębiamy się w specyficzny, złożony świat wykreowany przez Autorkę. Świat pełen kłamstw, mrocznych sekretów, fałszywych tożsamości, mniej lub bardziej oczywistych powiązań. Czułam się, jakbym weszła do labiryntu i nie mogła odnaleźć wyjścia. Czy mi się podobało? Bardzo! Pasuje mi takie żywiołowe powiązanie kryminału, sensacji i mafijnego romansu. Dynamiczna akcja nie pozwala się oderwać od książki nawet na minutę, a manipulacyjna gra głównych bohaterów sprawia wrażenie poplątania z pomieszaniem. Czytając, niczego nie jest się pewnym. Intryga wielowymiarowa i zawiła. Jestem pełna podziwu, że Autorka sama się nie zagubiła w tym kłębowisku, jaki zaserwowała czytelnikom. O ile pierwszy tom zrobił na mnie spore wrażenie, o tyle drugi jest według mojej oceny znacznie lepszy. Może dlatego, że mniej w nim romansu a więcej sensacji i porachunków mafijnych (zawsze miałam słabość do „Chłopców z ferajny”). Może, dlatego, że policyjne śledztwo nabrało w końcu kolorów, a może dlatego, że każdy z wielu bohaterów był wyrazisty, bezwzględny, groźny, ale co do niektórych można było poczuć nić sympatii. Sylwia Brataniec miała świetny pomysł rozsupłania kilku dręczących wątków z poprzedniego tomu i jednoczesne wycyzelowane wprowadzenie paru nowych równie tajemniczych i mrocznych. Byłam pod wrażeniem bardzo dobrego wykonania.
Ostrzeżenie dla osób, które ostrzą sobie zęby na ten tytuł. Uważam, że akurat w tym cyklu najpierw bezwzględnie trzeba uważnie przeczytać poprzednią część tj. „Diabeł tylko się uśmiechnął”. Inaczej można nie tylko się pogubić w skomplikowanych kreacjach i relacjach dużej ilości bohaterów, co nie odnaleźć się w kontekście, w intrydze i tym samym zepsuć sobie czytelniczą zabawę. A naprawdę jest co czytać i nad czym wysilać szare komórki. Zakończenie zostawia niedosyt i będę niecierpliwie czekać na kontynuację.
Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.
Wydawnictwo mi osobiście znane, z różnych źródeł. Między innymi z Book Stagramu. Recenzja wciąga, ale musiałbym sięgnąć po cały cykl. Nie mówię nie. Pozdrawiam po sześciogodzinnym wyjeździe. Teraz dezynfekcja i kolejne lektury :-). A tak a 'propos - masz dobrego "nosa" do książek :-)
OdpowiedzUsuńMam jeszcze do przeczytania pierwszą część.
OdpowiedzUsuńBrzmi całkiem ciekawie, to chyba historia dla mojego męża, on lubi takie klimaty. :)
OdpowiedzUsuńNajpierw muszę w końcu przeczytać pierwszy tom.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Nie czytałam pierwszej serii ale chętnie bym poznała tę historię. Niestety, wciąż brak czasu a tyle świetnych tytułów ostatnio!
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie znam książek tej autorki
OdpowiedzUsuńOk, namówiła na przeczytanie pierwszej części :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam pierwszej części, więc na razie sobie odpuszczę, bo szczerze mówiąc mam troszkę mało czasu. Ale w wolnej chwili z pewnością przypomnę sobie o tytule. :)
OdpowiedzUsuńNie znam pierwszej części i ciężko mi powiedzieć, czy to coś dla mnie, ale może w przyszłości dam jej szansę.
OdpowiedzUsuń