Czystość i ułuda. Prawda i obłuda

„Większość kobiet w Sunnylakes wyszła za mąż i zrezygnowała ze studiów. Zostały żonami, które prowadzą dom, wychowują dzieci i chodzą do kościoła. I tyle. Nikogo nie interesują ich pragnienia ani marzenia”.

Rok 1959. Stany Zjednoczone w fazie rozkwitu i dążenia do doskonałości. Stan Kalifornia. Sierpień. Żar lejący się z nieba i roztapiający asfalt. Piękne, wymuskane domy w schludnej „białej” dzielnicy. Idealnie przystrzyżone trawniki, idealny błękit wody w basenie, perfekcyjne panie domu czekające z chłodnym drinkiem na powrót swojego pana… ups... męża miało być. Sielanka? Tylko na pierwszy rzut oka. Gdy człowiek przyjrzy się wszystkiemu bliżej, odczuje fałsz i sztuczność stylu szczęśliwej amerykańskiej rodziny. Aż można się udusić, ale nie od sierpniowej spiekoty tylko od zaduchu sekretów i kłamstw, które rozgrywają się w na pozór idealnych czterech ścianach.

Historię poznajemy z perspektywy 3 osób. Detektywa policji Micka, pomocy domowej Ruby i zaginionej Joyce. Krok po kroku z potem ściekającym po plecach z dreszczem obrzydzenia na hipokryzję i z powodów bzdurnej segregacji rasowej dowiadujemy się, co się stało z jedną z pań domu zamieszkujących bajkowe osiedle Sunnylakes. Ucieczka, porwanie, morderstwo? W pierwszych momentach śledztwa jeden z policjantów leżał sobie nad basenem na leżaczku, popijając zimny napój gazowany a żeby nie było, że nic nie robił na wszelki wypadek, prewencyjnie kazał aresztować pomoc domową. Dlaczego? Dla Ameryki lat 50. odpowiedź jest prosta jak drut – bo była czarna. Była więc pierwszą podejrzaną i jednocześnie nie istniała. Nikt by się nie upomniał o jej prawa i nie obronił. Czy w takich warunkach kiedykolwiek będzie wiadomo, co spotkało Joyce?

Polecam ten debiut. Szczególnie że jest idealnie wpasowany w okres letni. Na własnej skórze można odczuć palące promienie słońca i zanurzyć się w fabułę, która przez skwar będzie nam bliższa, niż się komukolwiek wydaje. Sytuacje są tak plastycznie przedstawione, że gdy opisywana jest czarnoskóra Ruby, poczujemy się jak psia kupa na wypielęgnowanym, wymuskanym trawniku i będziemy mieć wrażenie, że pełne pogardy spojrzenia wręcz wypalają dziurę w plecach. Gdy rozdział dotyczy Joyce, doświadczymy siły samotności, niezrozumienia, odrzucenia i bólu niespełnionych marzeń. Gdy jest mowa o Micku, odczujemy ogromną presję by jak najszybciej i jak najsprawniej rozwiązać sprawę. Zdobyć uznanie w oczach przełożonego i kolegów z posterunku po haniebnym przeniesieniu z Nowego Jorku. Skuteczność w działaniu to dla policjanta priorytet. Niby jest w miarę wolny od uprzedzeń, jednak ma opory, by poprosić czarnoskórą dziewczynę o pomoc w śledztwie. Historia jest ciekawa i wciągająca jak ruchome piaski. Napisana ze swadą i oprócz intrygującego wątku kryminalnego tło obyczajowe gra główne skrzypce. Poruszone są problemy feminizmu, kobiecości, zależności ekonomicznej kobiet od mężczyzn i nietolerancji. Czytajcie i przekonajcie się, czy słynny American Dream by Wam się spodobał… Mnie ten lukier zemdlił…

„W naszym społeczeństwie miarą wartości kobiety jest jej mąż. Dlatego kobiecie, której nie uda się znaleźć odpowiedniego mężczyzny, przyszywa się łatkę życiowej kaleki”.

 Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuję Wydawnictwu Słowne

Komentarze

  1. Tytuł mam już zanotowany. Kiedyś przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam bardzo pozytywną recenzję tej książki. Czeka już na mojej półce, ale póki co, nie mam jej w planach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałbym móc przeczytać tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Brzmi interesująco, może kiedyś sięgnę. Cytat na końcu bardzo prawdziwy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Również odnotowuje tytuł. Dziś 19 minut w bibliotece po 14.30 zakupy. Wątki kalifornijskie mnie intrygują. Pozdrawiam serdecznie i życzę zaczytanego tygodnia.

    OdpowiedzUsuń
  6. O, przypomniałaś mi, jak Ruby zerknęła na Micka, kiedy ten dowiedział się, że dziewczyna chce iść na uniwersytet. Palnął, że pewnie będzie się uczyć gospodarstwa domowego. No bo czegóż by innego - skoro już w ogóle myśli o nauce. Ech...

    OdpowiedzUsuń
  7. A mi z kolei ogromnie się ta powieść podobała :) Urzekł mnie klimat :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Myślę, że mogłabym dać tej książce szansę. Coś mnie w niej intryguje. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Za specjalne nie ciągnie mnie do tej książki 😉

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmmm... będę miała w pamięci ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  11. Póki co nie przekonuje mnie ta książka i nie mam w planach jej czytania.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pewnych win nie da się odkupić

ZAPOWIEDZI

Święta, święta…