Paskudne życie, makabryczny koniec

„Kiedy powtarzamy aprobowaną wersję legendy Kuby Rozpruwacza […] nie weryfikując źródeł tej opowieści i nie zastanawiając się nad wiarygodnością dowodów ani nad założeniami, które nadały kształt tej historii, nie tylko przyczyniamy się do utrwalenia niesprawiedliwości, jaka dotknęła Polly, Annie, Elizabeth, Kate i Mary Jane, ale także godzimy na najprymitywniejszą przemoc”.

Jeśli ktoś oczekuje lektury mrożącej krew w żyłach opisami, jakie dokładnie cięcia wykonał Kuba Rozpruwacz, to może się czuć bardzo rozczarowany. To historia jego ofiar. I próba wyjaśnienia, że to nie prostytutki. To kobiety, matki, żony, córki. Ludzkie, czujące istoty, a nie okaleczone zwłoki. Cieszę się, że ktoś w końcu podjął się tematu ofiar słynnego Kuby Rozpruwacza, a nie jego samego. Historyczka Hallie Rubenhold wskrzeszając piątkę kobiet, wykonała ogrom trudnej pracy. Przekopywała się przez niewiarygodny i skąpy materiał źródłowy. Akta policyjne zaginęły a doniesienia prasowe z „jesieni grozy” były w większości podkoloryzowane, przekręcone i nadające kobietom niesprawiedliwą nazwę nierządnic. Tym bardziej podziwiam wytrwałość Autorki. Udało jej się stworzyć prawdziwe, poruszające true crime.

Rok 1888 i pięć kobiet. Polly, Annie, Elizabeth, Kate oraz Mary Jane. Co je łączy? Życie ich nie rozpieszczało, nędza kuła w oczy, a śmierć wyprawiła bohaterki w odmęty niezasłużonego zapomnienia. Sława mordercy okazała się potężniejsza niż pamięć o jego ofiarach. Książka otworzyła mi również oczy na koszmarny los kobiet w XIX wiecznej wiktoriańskiej Anglii. Wiedza ta sprawiła, że niejednokrotnie dreszcze podnosiły mi włosy na karku. Ówczesne realia nie raz i nie dwa mną wstrząsnęły. Chociażby dla przykładu podejście do tematu przemocy domowej:

„Uważano, że odpowiedzialność zawsze leży po stronie ofiary, a umiarkowana przemoc służy domowej dyscyplinie. Mężom nie ciążyło sumienie, gdy przywoływali żony do porządku lekkim uderzeniem, żonom zaś często dawano odczuć, że same się prosiły”.

PIĘĆ. Pięć razy zaciskałam mocno powieki, by łzy nie zmoczyły stron książki. Pięć razy zaciskałam pięść w bezsilnym geście złości. Pięć razy czułam się zamroczona historią. Pięć razy czułam smutek. Ogromny, bezbrzeżny smutek. Te uczucia wywołała we mnie lektura. Pięć tragicznych, życiowych historii kobiet i zachowanie ludzi odpowiedzialnych za rzetelne dziennikarstwo i za rzetelne śledztwo.

„Według Daily Telegraph, gazety dobitnie ukazującej uprzedzenia epoki, której dziennikarze próbowali dodać tej historii pikanterii, bezdomne i prostytutki należały do tej samej kategorii kobiet”.

Stereotypy i uprzedzenia zdominowały szpalty gazet i prowadzone postępowanie. Kobieta po godzinie 23 sama na ulicy? Kim była? Według dziennikarzy i policjantów – prostytutką! Jakże ta nieskomplikowana odpowiedź ułatwiała wszystkim życie. Nikomu nie przyszło do głowy, by wnikać, czemu na tej ulicy się znalazły i … że nie były nierządnicami. Jak łatwo osądzić ludzi nie brudząc sobie rąk i nie zadając sobie trudu, by cokolwiek wyjaśnić… pójście na łatwiznę i przyczepianie łatek było wtedy na porządku dziennym. Lepiej pójść na whisky niż męczyć się przesłuchiwaniem świadków! Ostatecznie nikogo nie obchodziło, kim te kobiety były i co w ich życiu poszło nie tak, że trafiły do dzielnicy nędzy i zmuszone były sypiać pod gołym niebem.

 „[…] dobrze się stało, że trafiły na tego nieznanego geniusza chirurgii. W każdym razie przyczynił się on do rozwiązania problemu oczyszczenia wschodnich dzielnic miasta z ich niemoralnych mieszkańców”.

No dobra! Brr, może i mnie poniosło. ALE! Sięgnijcie po książkę. Jestem niezwykle ciekawa, czy czytając ją, też będziecie mieć wrażenie duszności i taplania się w szambie. Szambie, którego głównymi składnikami są poglądy i mentalność epoki: ubóstwo = lenistwo, kobieta = wieloródka, dziecko płci żeńskiej = służąca, edukacja = mężczyzna itp. Po skończeniu lektury z radością każdego ranka otwieram oczy i cieszę się niezmiernie, że nie urodziłam się jako kobieta w XIX Anglii.

Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuje Poradni K.

Komentarze

  1. Słyszałam już o tej książce, z pewnością jest poruszającą lekturą, dobrze, że daje się głos ofiarom, nie tylko oprawcom, choćby i po tylu latach...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydawnictwo pierwsza klasa. Świetna recenzja , i jak Urocznica wcześniej wspomniała - bardzo dobrze, że ofiarom oddaje się głos. Ale tę lekturę przekładam na kiedy indziej. Pozdrawiam :) PS. Z tego Wydawnictwa recenzowałem na blogu "Unorthodox", zakupione w lokalnym kiosku. Przejmująca też książka !

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko, ale mnie zaciekawiłaś. Zapisuję sobie tytuł tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam na nią ogromną ochotę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocieczytanie muszę przeczytać tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  6. No naprawdę mnie zaciekawiłaś, skuszę się i poszukam , przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Historie ofiar również są ciekawe i nie należy je spychać w cień sprawcy.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  8. Przekonałaś mnie do lektury :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ależ skutecznie namawiasz do przeczytania tej książki!

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie słyszałam o niej, ale bardzo mnie zaintrygowała. Zapisuje tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaciekawiłaś mnie. Chętnie poznam tę książkę

    OdpowiedzUsuń
  12. Kuba Ropruwacz wciąż wzbudza emocje. Mnie akurat ten okres w historii bardzo pociąga. Może i nie chciałabym tam żyć tak jak i ty, ale przenieść się na jakiś czas... Mogłoby być ciekawie 😃

    OdpowiedzUsuń
  13. Na pewno siegne po te historie. Wydaje sie ciekawa a ja lubie czytac tego typu.rzeczy chociaz bywaja trudne i dolujace. Ksiazki sa jak zycie. Bardzo dobra recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziękuję! Książka wzbudziła we mnie wiele emocji.

    OdpowiedzUsuń
  15. Straszne! Chyba książka nie na moje nerwy!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pewnych win nie da się odkupić

ZAPOWIEDZI

Gdzie kot nie może tam człowieka pośle!