Wyhaftowane marzenia

„Zbyt często zapewniamy o uczuciach, które w nas nie wybrzmiewają. Za mało jednak mówimy o tych, które tkwią w nas od lat”.

Zawsze chętnie sięgam po każdą historię, którą stworzy Agata Kołakowska. Nie jest to dla mnie typowa literatura kobieca. Autorka nie dodaje lukru, nie jest infantylna, ckliwa. Nie ma tam zbędnych elementów, nie emanuje seksem, nie jest przegadana. Zawsze dopracowana do ostatniego słowa. Dlatego jak tylko zobaczyłam, że popełniła kolejną książkę, wiedziałam, że po prostu muszę ją mieć.

Leonard jest krawcem z wieloletnim doświadczeniem i ogromną wyobraźnią. Wybiera tylko najlepsze materiały, a jego projekty są bardzo dopracowane. Szycie to całe jego życie, ale ma zasadę. Szyje tylko i wyłącznie sukienki. Do pomocy ma tylko jedną, zaufaną i zdolną pracownicę. Zakład, w natłoku takich nastawionych na komercyjne szycie dla wielkich sklepów, prządł z coraz większym trudem. Nie był też zbyt znany na rynku, ponieważ krawiec postanowił, że zadowolona klienta mogła polecić jego usługi tylko jednej osobie. 

Tymczasem zmęczona trudami w życiu osobistym i zawodowym dziennikarka postanowiła wziąć na tapet właśnie zakład Leonarda. Przyjaciółka była u niego i stwierdziła, że dzięki sukience spełniło się jej marzenie. Wszystko przez wszywane w zamówione ubranie … marzenia. Okazało się, że przyjaciółka nie była jedyną kobietą, która tak sądziła. Dagna postanowiła, że musi przeprowadzić dziennikarskie śledztwo. Zdawało jej się, że krawiec po prostu bezczelnie oszukuje swoje klientki i chciała ujawnić jego niecne machlojki. Cuda zdarzają się przecież tylko w filmach, a marzenia spełniają tylko w bajkach. Prawda czy fałsz? Co kryje się za tajemniczymi i magicznymi wszywkami?

„Przychodzi czas, kiedy nieważne jest, czy się mówi, czy milczy. Dlatego lepiej jest milczeć”.

Książki Agaty Kołakowskiej mają to do siebie, że czytają się same. Język Autorki jest tak swobodny, przyjemny i plastyczny, że nie można się oderwać. Trochę jak z ulubionym smakiem lodów. Cieszymy się jak dzieci, gdy niesiemy je do domu. Po otwarciu delektujemy się każdą sekundą cudownego smaku rozchodzącego się na języku. W momencie, w którym ujrzymy dno pustego pojemnika, czujemy rozczarowanie, że to już koniec i mamy uczucie niedosytu. Tak jest i z tą historią, żałuję, że już skończyłam czytać. Bohaterowie byli zróżnicowani i wyraziści. Można się z nimi zarówno utożsamiać, jak i niekiedy na nich zdenerwować. Nawet bardzo, bo postać pani Marii drażniła mnie jak drzazga pod paznokciem. 

Dodatkowo Autorka potrafi napisać coś z niczego. Krawiec i jego klientki - brzmi banalnie, a nawet kojarzy się, że treść może przypominać operę mydlaną. Nic bardziej mylnego. To bardzo ciepła, wzruszająca historia, dająca nadzieję, że zawsze wszystko może się ułożyć. Opowieść o niespełnionych marzeniach, miłości, rozczarowaniach, rozterkach i o trudnych wyborach, które mogą zaważyć na naszym dalszym losie. Ciekawa jestem, jaką sukienkę mistrz Leonard zaprojektowałby dla mnie. Też mam ważne, ale średnio realne marzenie. Może by się spełniło…

„Osiągnięcia tylko po części są efektem talentu, determinacji i pracy. Cała reszta to zbiegi okoliczności, sprzyjający czas, ludzie, których spotyka się na swojej drodze i zwykły fart. Trzeba go mieć!”.

Wszystkim życzę zwykłego fartu. Może marzenia spełnią się bez wyhaftowanego życzenia…

Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

Komentarze

  1. Dobra propozycja dla Pań. Ale ten Pan z kolei - szyjący sukienki - jest intrygujący :) Pozdrawiam po zalatanym dniu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię takie ciepłe i wzruszające historie. Jestem na tak.

    OdpowiedzUsuń
  3. Już sam opis książki bardzo do mnie przemawia.

    OdpowiedzUsuń
  4. To nie do końca moje klimaty, więc raczej nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo lubię książki tej autorki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam twórczości tej autorki, ale chyba muszę to zmienić, ponieważ mnie zainteresowałaś.
    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  7. O, niesamowicie ciekawa historia. To naprawdę sztuka stworzyć "coś z niczego" jak w tym przypadku. Autorka musi mieć naprawdę porządny warsztat (chociaż wcześniej nie słyszałam tego nazwiska!). Zaciekawiłaś mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przyznam szczerze, że Twoja recenzja ogromnie mnie zachęciła mimo, że absolutnie nie jestem wielbicielką obyczajowo-romantycznych klimatów. Inna sprawa, że mam słabość do książek, w których występują ciekawe i klasyczne zawody, a krawiec/krawcowa do takich przecież należy! :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pewnych win nie da się odkupić

ZAPOWIEDZI

Święta, święta…