Przestroga….
„Nie wszystko, co się pojawi w głowie, powinno zostać wyrażone w postaci słów’’.
Natałka Babina to dziennikarka „Naszej Niwy”, niezależnej
gazety białoruskiej. Mimo że z wykształcenia jest inżynierem elektronikiem,
pisze recenzję, opowiadania i zajmuje się szeroko rozumianą kulturą. „Bodaj
Budka” to jej druga powieść. Okładka zachwyca i przyciąga wzrok z siłą tak
wielką, że nie sposób się nie skusić i nie dowiedzieć się, jaka historia jest w
książce zawarta.
Tytułowa Budka to lokalna nazwa domu przy kolei, zakupiona
przez główną bohaterkę pięćdziesięcioletnią pisarkę Ałkę Bobylową. Bliskość
torów, przyrody, zapach lasu i ziół przypomniał jej czasy dzieciństwa. Chciała
mieć coś dla siebie i tylko dla siebie - miejsce, w którym mogłaby skończyć
powieść - dlatego zdecydowała się na zakup nieruchomości, na którą nie było
chętnych. Kamienny budynek z zabudowaniami gospodarskimi, bez dostępu do
mediów, starym sadem i drewnianą ławką służącą za miejsce obserwacyjne a
wszystko to do generalnego remontu.
„Cisza. Czułam, jakby kryła się w niej groźba […] Wewnętrzny głos mówił mi, że ta cała sytuacja, to zły omen, że coś mnie przestrzega, by nie kupować Budki, że jeszcze mogę zrezygnować…”
Późniejsze wydarzenia pokazały, że jednak trzeba słuchać
głosu intuicji. Nie dość, że na polu za domem chodziła Śmierć z pawiem i
zbierała zioła do koszyka to jeszcze w okolicy pojawiły się zwłoki przeciętego
na pół kota. Ze strony na stronę atmosfera się zagęszczała, robiło się coraz
bardziej, mrocznie, tajemniczo i niebanalnie.
„Ktoś cichy milczy w ciemności. Ledwo wyczuwalnie wibruje podłoga: ktoś cichy, okrutny gdzieś daleko – a może niedaleko – w mroku, w milczeniu próbuje się wydostać, wyrwać, wydrzeć na zewnątrz, ktoś pożera ziemię, kamienie, ktoś wdycha czarny gaz, a pomagają mu setki zombie – wybierają kamienie z wierzchu, bezmyślnie dźwigają, rwą pazurami, kaleczą ręce.”
Dostałam coś, czego się absolutnie nie spodziewałam i nie
chodzi tylko o zabójczą mieszankę literatury pięknej z fantastycznymi przemyśleniami
Autorki. Książka, to też połączenie groteski, absurdu, horroru i science
fiction. Byłam zaskoczona i muszę przyznać, że nie zawsze w pozytywnym tego
słowa znaczeniu. Nie przepadam za literaturą s-f, więc o ile wstawki z
gadającym kotem były zabawne, to atak Antygomów, przepoławianie ludzi i wysysanie
z nich kiszek to już jednak nie moja bajka.
Historię mimo wszystko czytało się dobrze, szybko. Piękne
były opisy przyrody i wsi sielskiej- anielskiej, przekazanie białoruskiej
historii z elementami ukraińsko – polskimi. Powieść można interpretować i traktować,
jako ostrzeżenie. Autorka w bardzo cudaczny, przerysowany sposób przekazuje
nam, że nigdy nie możemy zapominać o naszej historii, przodkach, korzeniach, języku,
tożsamości, bo może się to skończyć tragicznie dla całej ludzkości. Jednym
słowem historia zmusza do refleksji a przesłanie jest uniwersalne... Zawsze pamiętaj,
kim jesteś…
Ostrzegam nie jest to książka dla każdego, odbiór jej może
być trudny ze względu na to, że mieszkanka gatunków jest specyficzna. Ja na
pewno nie jestem jej idealnym odbiorcą. Mocno przerysowana historia mną nie
wstrząsnęła, mimo historyczno – moralnego przesłania, ale po prostu zwyczajnie
zmęczyła.
Za zapoznanie się z treścią książki dziękuję Wydawnictwu
REBIS.
Skoro historia jest mocno przerysowania, na to ja jednak podziękuję. 😊
OdpowiedzUsuńTa książka już przykuła moją uwagę kiedy zobaczyłam ją wśród zapowiedzi wydawnictwa. Z ciekawości ją sprawdzę.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
W istocie, okładka przyciąga wzrok. Przeczytam, choćby z czystej ciekawości:)
OdpowiedzUsuńZapowiada się jako nostalgiczna, pięknie podana językowa pozycja, w której nie brakuje sielskosci i odrobiny magii.
OdpowiedzUsuńPo Twojej recenzji uważam, że to nie jest lektura dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością sięgnę po tę książkę. Ale na razie jeszcze raz czytam "Podróż Ludzi Księgi" Olgi Tokarczuk. Dziękuję za odwiedziny u mnie :)
OdpowiedzUsuńNie czytam książek, w których występują zjawiska s-f. Jakoś nigdy nie potrafiły mnie wciągnąć.
OdpowiedzUsuń