Biały puch i czerwona krew
„Ludzie są jak góry lodowe, pod powierzchnią kryje się cała masa niedopowiedzeń, cierpienia i tajemnic. Tak naprawdę nikt nie jest tym, na kogo wygląda.”
Lubię thrillery, które mają dość dużą ilość wątków, w
których autor podsuwa tropy, które okazują się nieprawdziwe, a wyjaśnienie
morderstwa nie tylko jest spójne, co w miarę zaskakujące. Właśnie taką książkę
udało się popełnić francuskiemu pisarzowi Bernardowi Minier. I to debiut!
„Bielszy odcień śmierci” jest pierwszym tomem cyklu z
komendantem Martinem Servaz w roli głównej. Rozwiedziony, rozmiłowany w muzyce
Mahlera oraz mający lekkie problemy z dogadaniem się z córką stojącą na progu dojrzałości.
Servaz nie garnie się do ćwiczeń fizycznych, unika strzelnicy i jest totalną
nogą jeśli chodzi o nowinki techniczne. Ekipa komendanta jest trochę niesamowita,
bowiem w jej skład wchodzi kobieta o bardzo orientalnym pochodzeniu i nie nachalnym
typie urody, ubierająca się w sposób szokujący i na granicy skandalu. Kolejny podwładny
jest gejem mającym przepiękną żonę, w której po cichu podkochuje się Servaz.
Pewnego dnia zostają wezwani do małego, klaustrofobicznego
miasteczka w Pirenejach. Mają wraz z miejscową żandarmerią poprowadzić śledztwo
w sprawie zabójstwa …. Konia. Sprawa dziwna, tajemnicza a jednocześnie nagląca,
ponieważ koń należał do stadniny bogatego i bardzo wpływowego człowieka we
Francji. Wszystko zaczęło się gmatwać, gdy doszło do kolejnego morderstwa, tym
razem człowieka a zaśnieżona dolina powoli zaczęła odkrywać swoje ponure i
mroczne oblicze. Szczególnie, że w samym sercu doliny znajduje się zakład zamknięty
dla chorych psychicznie, sadystycznych, niebezpiecznych morderców, z którymi w
innych ośrodkach i więzieniach personel nie dawał sobie rady. Zakład ma
nowoczesne, wielopoziomowe zabezpieczenia i bardzo wykwalifikowaną kadrę, więc
jak to możliwe, że świeże DNA jednego z morderców znalazło się na miejscu kaźni
konia? Co odkryje młoda i naiwna pani psycholog zatrudniona w zakładzie? Jaką
tajemnicę skrywa dawno zamknięty ośrodek kolonijny? Jaki z tym wszystkim mają
związek czarne peleryny i sygnety z tajemniczym inicjałem? Co knuje Hirtmann,
niezwykle inteligentny i przebiegły seryjny morderca? Czy determinacja Servaza
wystarczy do odniesienia sukcesu w śledztwie? Tym bardziej, że przełożeni
patrzą mu na ręce licząc na rychły sukces. Tymczasem sprawa zakręca w dziwnym i
nieoczekiwanym kierunku …
Podsumowując uważam, że „Bielszy odcień śmierci” to świetnie
opisana, bardzo wciągająca historia. Było wszystko, co potrzeba do przyjemnego spędzenia
czasu: dobre tempo toczącej się akcji, (ale bez efektów kolejki górskiej),
wielotorowość wątków, tajemnica, napięcie, główny bohater, którego da się lubić
i dobre zakończenie otwierające jednocześnie drogę do dalszych części. No i
jeszcze nastrój! Górska zimowa sceneria, mnóstwo śniegu, skutery, kolejki
linowe, jodły uginające się od puchu, wiatr, siarczysty mróz i biel, biel,
biel. Polecam i sięgnę po kolejne części przygód komendanta!
Nie planowałam czytać tej serii, ale zachęciłaś mnie do tego, aby zmienić zdanie, bo czuję, że to jest coś dla mnie. 😊
OdpowiedzUsuńOgólnie autor pisze bardzo ciekawie, mi osobiście bardzo podobały się wszystkie jego książki :)
OdpowiedzUsuń