Kawiarnia, w której widać cienie w smugach światła
„Miała wskazywać drogę turystom, a oryginalną nazwą przyciągać spragnionych kawy i spotkań klientów, pomóc odnaleźć się w labiryncie uliczek, poczuć się jak u siebie. Czy to jeszcze Biuro Ludzi Zagubionych, czy już odnalezionych?”.
Zuzanna Gajewska do tej pory znana i kojarzona była z kryminałów.
Główną rolę odgrywała w nich właścicielka zakładu pogrzebowego Ewelina
Zawadzka, która jak nikt potrafiła znaleźć się w prawdziwych opałach, prowadząc
swoje prywatne dochodzenia. Dlatego też, kiedy zobaczyłam najnowsze literackie
dziecko Autorki, musiałam się przekonać, jak odnalazła się w innym gatunku
literackim.
Klara prowadzi kawiarnię na jednej z bocznych ulic Gdańska. Niby nic takiego jednak to nie jest kawiarnia, jakich wiele można znaleźć. Jest niezwykła i to nie tylko dzięki właścicielce: jej empatii, zrozumieniu, dobrym słowu dla każdego, ale też przez specyfikę samego lokalu od nazwy począwszy. Położona na uboczu niepozorna kawiarnia o tajemniczej nazwie Biuro Osób Zagubionych przyciąga bowiem nie tylko zapachem kawy i pysznym ciastem, ale i ludzi, którzy zagubili się i poszukują pomocy, wsparcia, porady, towarzystwa, pocieszenia. Jest i czwartkowy klub, złożony z tych, którzy nie tylko pogubili się w życiu, ale zaginęły bliskie im osoby.
Muszę przyznać, że wyborna to była lektura. Pełna ciepła,
magii, symboliki, wspaniale wykreowanych postaci, niezwykłych zdarzeń, masy
ciepłych, ale i bolesnych wspomnień. Mimo podjętych trudnych tematów wlewała w
serce otuchę i dawała nadzieję na lepsze czasy.
Biuro Ludzi Zagubionych
to ten rodzaj lektury, który nie „wyjdzie” z głowy aż tak szybko. Fabuła w
magiczny, baśniowy niewymuszony sposób spowodowała u mnie napływ refleksyjnych
myśli o naturze człowieka, o ulotności chwil, o tym, że trzeba umieć doceniać
to, co się ma i u czyjego boku spędza się życie, o tym, że trzeba cieszyć się z
małych przyjemności, bo nigdy nie wiadomo, co dla nas przygotował przewrotny
los...
„Któż z nas pamięta moment, kiedy tracimy umiejętność cieszenia się z małych rzeczy? Kiedy zamiast uśmiechem zaczynamy reagować przewróceniem oczami lub, co gorsza, obojętnością?”.
Książkę przeczytałam z niekłamaną przyjemnością. Plastyczne opisy, bogate słownictwo Autorki sprawiało, że każde zdanie było jak piękna zapadająca w ucho i serce melodia: prawdziwa, szczera, niosąca ukojenie i spokój ducha. Podobała mi się wrażliwość, z jaką opisywała problemy rodzin borykających się z zaginięciem bliskich im osób, podobała mi się kreacja samej Klary jako osoby pełnej empatii mającej własne problemy, a jednak zawracającą uwagę na innych. Tego chyba powoli w obecnym świecie zaczyna brakować. Niektóre spostrzeżenia i rozważania kobiety to odbicie moich przemyśleń. Miło by było na swojej drodze spotkać taką Klarę, ludzi z czwartkowego klubu i kota Feliksa, wstąpić do kawiarni, wypić idealnie zaparzoną kawę, zjeść ciasto z bananami i poszukać prywatnych cieni w smugach światła...
„Podróże między jawą i snem. Połączyłaś fakty z marzeniami, realizm z magią”.
Może i nie do końca pasuje tu piosenka Piotra Bukartyka
zatytułowana Małgocha, ale podczas
lektury cały czas natrętnie kręciła mi się po głowie:
„Tu Biuro Ludzi Zagubionych na wszystkie cztery świata strony ogłasza się: szukajcie jej, bo czasu mniej i
mniej i mniej.
I jeśli nie odnajdzie się to samo co i z nią stanie się z tobą, mną i z całym
światem, gdzie tylu ludzi rodzi się
przegranych...”.
Będę mieć na uwadze Anka. Wydaje się być faktycznie ciekawą książką, w tym tygodniu mam Publiczną, więc może coś z beletrystyki wypożyczę, pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńBardzo polecam. Spokojnego dnia!
Usuń